"Indiana Jones i Świątynia Zagłady" – jedna scena, mnóstwo wpadek. Jak mogli to przegapić?
Każda część "Indiana Jones" obfituje w spektakularne sceny pościgów, pojedynków i innych niewiarygodnych dokonań słynnego archeologa. Ze "Świątyni Zagłady" zapewne każdy zapamiętał ucieczkę przez most linowy. Widowiskową, a zarazem koszmarnie niedopracowaną sekwencję.
12.06.2020 | aktual.: 13.06.2020 09:54
"Indiana Jones i Świątynia Zagłady" z 1984 r. to klasyka kina nowej przygody. Znakomite widowisko w reżyserii Stevena Spielberga, który tym razem wysłał doktora Jonesa (Harrison Ford)
do Szanghaju. Stamtąd, w towarzystwie pięknej Willie Scott (Kate Capshaw)
i bystrego Short Rounda (Ke Huy Quan), trafia do Indii. Na miejscu mają do czynienia z członkami mrocznego kultu. W finale udaje im się, choć nie bez przeszkód, uciec przez most linowy zawieszony nad wąwozem.
W scenie pojawia się sporo efektów specjalnych, za które "Indiana Jones i Świątynia Zagłady" została zresztą nagrodzona Oscarem. Dziś te efekty nie robią na nikim wrażenia, ale wspomniane wpadki wcale nie wynikają z ograniczeń technologicznych. Możecie się przekonać sami, oglądając hit z 1984 r. na Polsacie w sobotę 13 czerwca o 22:10. A poniżej opisujemy kilka niewybaczalnych wpadek z końcówki filmu, których nie da się przeoczyć.
Pierwszy zgrzyt pojawia się w momencie, gdy Short skacze po moście i rozwala w ten sposób dwie deski. Chłopak wisi na rękach, a pod nim widać szeroką rzekę z rwącym nurtem. Po zmianie ujęcia, gdy na moście stoi Indy, rzeka wygląda już o wiele mniej imponująco.
Drugi niewytłumaczalny błąd filmowców polega na tym, że dziura wybita przez Shorta znika w kolejnych ujęciach. Ani Indy, ani goniący go przeciwnicy nie przeskakują wyrwy w moście. Brak dwóch desek przestaje mieć później znaczenie, gdy most zostaje rozdarty na pół. W tej scenie też roi się od niedociągnięć.
Najbardziej oczywiste są związane z Jonesem, który wisi na pasku okręconym wokół dłoni. A po cięciu montażowy jego dłoń spoczywa bezpośrednio na desce. Wesoło robi się w momencie, gdy banda łuczników zasypuje bezbronnego archeologa gradem strzał. Niektóre wbijają się w deski, inne odbijają od skał. Kilka trafia w ciało Jonesa, ale odbijają się od niego, jakby ich groty były zrobione z gumy. Bo pewnie były, a ekipie nawet nie chciało się tego ukrywać.