Groźny rywal
Głowacki czekał cierpliwie, marząc, że któregoś wieczoru Iżewska wreszcie zaprosi go na górę i wyzna mu miłość. Ale na próżno. Wreszcie nadszedł dzień, kiedy pozbawiono go wszelkich złudzeń.
*- Raz, kiedy zatrzymałem się pod jej oknem na dłużej, bo milicjant postanowił na nowo mnie spisać, do klatki schodowej zbliżył się autor "Pierwszego kroku w chmurach" *- wspominał Głowacki. Mowa naturalnie o Marku Hłasko (na zdjęciu), legendarnym łamaczu niewieścich serc.
*- W świetle różowej lampy w pokoiku, do którego nigdy nie zostałem wpuszczony, pojawiła się postać Hłaski. Po chwili światło zgasło. Spociłem się, mrówki rozbiegły mi się po plecach i chyba zbladłem *– kwitował.