Janusz Kłosiński skromny i oddany do samego końca. Znamy ostatnią wolę aktora
Zmarły niedawno aktor nie chciał uroczystego pogrzebu i pięknego grobowca. W jednym z wywiadów powiedział wprost, co ma się stać z jego ciałem po śmierci i gdzie chce być pochowany.
- Chciałbym, aby moje ciało było przekazane jakiejś medycznej instytucji, a potem by pochowali mnie tam, gdzie chowają bezimiennych włóczęgów... - cytuje słowa Kłosińskiego "Superexpress".
Swoją decyzję motywował wiarą i bliskością z Jezusem:
- Całe życie byłem związany z postacią Chrystusa, który był łazęgą, której na salony nie wpuszczano.
Janusz Kłosiński zmarł w środę 8 listopada. W przyszłym tygodniu miał obchodzić 97 urodziny. Aktor i reżyser filmowy oraz teatralny zasłynął rolami Czernousowa w serialu "Czterej pancerni i pies", zbójnika Kuśmidera w "Janosiku" i dyrektora Wardowskiego w "Czterdziestolatku".
Kłosiński urodził się 19 listopada 1920 r. w Łodzi. Na amatorskiej scenie zadebiutował już jako 5-latek, wcielając się w Heroda. Był absolwentem PWST w Warszawie z siedzibą w Łodzi. Występował na deskach łódzkich teatrów, a w latach 60. był dyrektorem Teatru Nowego. W latach 70. był członkiem zespołu Teatru Narodowego.
Jego spokojne studenckie życie przerwał wybuch wojny. Kłosiński, ze stopniem podchorążego, wrócił do rodzinnej Łodzi. Sytuacja polityczna wzbudzała w nim lęk i wreszcie chłopak wyruszył na Kresy Wschodnie, nie wiedząc, że teren zajęli już Sowieci. Twierdzi, że to prawdziwy cud, że udało mu się ujść z życiem.
Był znany z filmowych ról Czernousowa w serialu "Czterej pancerni i pies", zbójnika Kuśmidera w "Janosiku" i dyrektora Wardowskiego w "Czterdziestolatku". Grał też w filmach "Niespotykanie spokojny człowiek" czy "O dwóch takich co ukradli księżyc".
O Kłosińskim było także głośno za sprawą telewizyjnego występu 13 grudnia 1981 r. - Powiedziałem na antenie, że dosyć już strajków i rozkładu państwa uznanego przez wszystkie kraje świata. Wprowadzenie stanu wojennego uznałem za położeniu kresu tej nieuzasadnionej rozróbie – mówił w "Angorze". Gdy poparł wprowadzenie stanu wojennego, ludzie zaczęli się od niego odsuwać. Po latach twierdził, że ta sprawa "nigdy go nie bolała”.
Na ekranie pojawiał się jeszcze do końca lat 80. Potem, po przemianie ustrojowej, zniknął z branży. Odszedłem i była to moja decyzja – mówił. - Nie obraziłem się na nikogo. Po prostu taka była moja wola.