Józef Kondrat: jego czyn położył się cieniem na rodzinie. "Mój wuj nie był zdrajcą" - tłumaczył Marek Kondrat
04.08.2017 | aktual.: 04.08.2017 14:47
Postać kontrowersyjna, do dziś wywołująca u wielu widzów gwałtowne reakcje. Józef Kondrat, stryj Marka Kondrata, w ciągu kilkudziesięciu lat artystycznej działalności stworzył wiele udanych kreacji zarówno na scenie jak i na ekranie, ale na jego karierze cieniem położył się udział w antypolskim filmie "Powrót do ojczyzny".
Aktor próbował później naprawić swój błąd, żałując, że z powodu jednej decyzji (jak tłumaczyli później członkowie jego rodziny, podjętej z pewnych szczególnych względów) znalazł się w tak niekomfortowej sytuacji, ale przez wielu został na dobre skreślony i odsądzony od czci i wiary. *Zresztą nie tylko on – jego bratanek twierdził, że nieraz *musiał się publicznie tłumaczyć z przeszłości stryja, który zmarł 43 lata temu.
Ale ta historia, jak to zwykle bywa, ma też drugie dno...
Aktorskie marzenia
Józef Kondrat urodził się 3 marca 1902 r. w Przemyślu.
- Było ich jedenaścioro rodzeństwa* – wspominał w "Gazecie Wyborczej" Marek Kondrat. *- Dziadek był właścicielem karczmy, która zresztą po dziś dzień istnieje.
Józefa i jego brata Tadeusza już od dzieciństwa ciągnęło na scenę. Karierę zaczęli od występów w półamatorskim teatrze Fredreum.
- Miałem chyba 16 lat – wspominał Józef Kondrat w magazynie "Profile" – i grałem niemal we wszystkich teatrzykach amatorskich w mieście.
''To były piękne lata''
Gdy pierwsza wojna światowa dobiegała końca, Kondrat, wychowywany w patriotycznym domu, odbył służbę wojskową. Wrócił do domu szczęśliwy, witany przez rodzinę jak bohater.
W 1924 r. zdał aktorski egzamin eksternistyczny i, z dyplomem w kieszeni, zaczął szukać stałej pracy w teatrze.
- Artystycznie powodziło mi się bardzo dobrze w Poznaniu, dokąd zaangażowała mnie Stanisława Wysocka* – wspominał w "Profilach". *- Potem zetknąłem się we Lwowie z Leonem Schillerem. Schiller mnie lubił i od niego jako aktor wiele skorzystałem. To były piękne lata...
Krytyka była nim zachwycona, a widzowie tłumnie ciągnęli na jego przedstawienia. O Kondracie mówiło się jako o aktorze wybitnym.
Układało mu się też w życiu osobistym – na początku lat 30. poznał aktorkę Gustawę Błońską, którą kilka lat później poprosił o rękę.
Antypolska propaganda
Jego dobra passa zakończyła się w 1940 roku, kiedy Igo Sym, kolaborujący z Niemcami aktor, zwerbował go do obsady filmu "Powrót do ojczyzny" ("Heimkehr").
Film, który powstawał pod nadzorem Heinricha Himmlera, miał być częścią antypolskiej propagandy i przedstawiał obywateli niemieckich jako szlachetnych ludzi dręczonych przez okrutnych Polaków.
Wielu aktorów odmówiło udziału w tym projekcie, ale Symowi udało się zebrać ekipę – niektórzy artyści nie widzieli w tym nic złego, inni twierdzili później, że bali się ewentualnych represji.
Film wywołał ogromne wzburzenie wśród Polaków, a czterech aktorów – Bogusław Samborski, Michał Pluciński, Hanna Chodakowska i Józef Kondrat – zostało skazanych przez władze podziemne na infamię, czyli utratę czci i dobrego imienia.
Wszystko z miłości
Kondrat, przez wielu nazywany zdrajcą, znalazł się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Ale, jak mówił w "Wyborczej" jego bratanek, w filmie musiał wystąpić – w ten sposób chciał ochronić swoją żonę Gutę, która miała żydowskie korzenie.
- Józek ją straszliwie kochał, stąd jego udział w "Heimkehr". I Guta wojnę przetrwała – komentował.
Aktor postanowił zrehabilitować się za swój czyn.
- Za okupacji wstąpił do partyzantki na Lubelszczyźnie, ukrywał się w lasach – opowiadał Marek Kondrat. - A z udziału w "Heimkehr" środowisko aktorskie go rozgrzeszyło. Przecież po wojnie odbywały się sądy nad kolegami aktorami. Bohdan Korzeniewski, potem mój profesor, stał na czele kapituły, która wskazywała palcem, kto poszedł na jakikolwiek układ z okupantem. Za granie w tzw. teatrach jawnych zostali ukarani m.in. Adolf Dymsza i Maria Malicka. Przez jakiś czas nie mogli wykonywać swobodnie zawodu. Józkowi odpuścili, po wojnie przecież występował.
''Jaka rodzina, taki potomek''
Inni tak szybko Józefowi nie wybaczyli, swoją niechęć przenosząc nawet na jego krewnych.
- Całkiem niedawno musiałem się z tego tłumaczyć, bo tzw. patrioci dopadli mnie, knując teorię, że jaka rodzina, taki potomek – mówił Marek Kondrat.
Ale stryja wspominał z sympatią, jako prawdziwie artystyczną osobowość, choć czasem narzekał na jego słabość do alkoholu.
- Zawsze jedną nogą był zatopiony w XIX wieku, śpiewał Schillerowskie piosenki, artystowsko się modelował, zarzucał szaliki w czasach, kiedy jakikolwiek chałat i buty na nogach stanowiły dla wszystkich wartość podstawową. Stryj nigdy nie przestawał być aktorem.
Wspominał też "rozmowę" dotyczącą jego przeszłości, którą przeprowadził z Józefem.
- Stryj rozmawiał ze mną jak z dorosłym: "Słyszałem, że chcesz zostać artystą. Pamiętaj, takim jak twój wielki stryj nie będziesz nigdy, a takim jak twój zasrany ojciec to nie warto".
50 lat na scenie
Po wojnie Kondrat wrócił do zawodu i odnosił kolejne sceniczne sukcesy.
Był lubiany, ceniony, a udział w "Powrocie do ojczyzny" został mu wybaczony. Dopiero wiele lat później ludzie przypomną sobie o tym epizodzie, umniejszając jego dotychczasowe osiągnięcia. W teatrze spędził 50 lat. W 1972 r., kiedy zdrowie przestało mu dopisywać, przeszedł na emeryturę.
Kilkanaście miesięcy później, w czerwcu 1973 r., zmarła jego ukochana żona. Przeżył bez niej zaledwie rok. Zmarł 4 sierpnia 1974 r .w Warszawie. Miał 72 lata.