Zaczęło się od kciuka
Karolinę Gruszkę zaniepokoił drętwiejący kciuk. Poszła do neurologa. - Dowiedziałam się, że za dużo opieram się na łokciu. Przez miesiąc chodziłam z tym zdrętwiałym kciukiem, a potem mi przeszło, bo pierwsze rzuty, które towarzyszą tej chorobie, cofają się. Kiedy po raz drugi coś zaczęło mi drętwieć i rozprzestrzeniać się, po trzech dniach zaczęłam podejrzewać u siebie stwardnienie. W zasadzie mało kto, kiedy gdzieś nagle zaczyna go mrowić, sam dochodzi do takich wniosków – opisywała początki choroby w rozmowie z "Vogue".
- Gdy miałam jeszcze niezgłębiony temat, był we mnie lęk. [...] Ludzie myślą, że po diagnozie prosta droga prowadzi na wózek inwalidzki. Cały myk polega na tym, żeby wcześnie zacząć się leczyć, po to, by zachować pełną sprawność. Dlatego uznałam za ważne, żeby o tym mówić – stwierdziła w "Vivie".