Trwa ładowanie...
d4j1r19
17-09-2004 17:54

Kasy mało, pomysłów - czasem niestety - więcej

d4j1r19
d4j1r19

Co kryje się za hasłem kino niezależne w Polsce? Zdaniem entuzjastów tematu nadzieja i przyszłość polskiej kinematografii, wciąż prozaicznie uziemiana przez brak kasy. Zdaniem sceptyków – pretekst do marnowania kilometrów taśmy filmowej przez pseudoreżyserów, którzy swą twórczą nieudolność skrywają za niskim budżetem realizacyjnym. Jak jest naprawdę – oceńcie sami.

Punktem odniesienia niech będzie tegoroczny Konkurs Filmów Niezależnych w ramach XXIX Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Wzięło w nim udział w sumie 20, niezwykle różnorodnych pod względem tematycznym i realizacyjnym, projektów. Przyznajemy bez bicia, że nie obejrzeliśmy wszystkich, głównie ze względów czasoprzestrzennych. Po prostu nie da się obejrzeć kilku projekcji wyświetlanych w tym samym czasie, w różnych salach kinowych, mając do dyspozycji jedynie dwóch dyżurnych „oglądaczy”. Ale dość tłumaczeń, tym bardziej ze nie czujemy się winni.

Postanowiliśmy napisać o produkcjach kina niezależnego, które w tym roku, z różnych powodów, zrobiły na nas szczególne wrażenie.

Takim obrazem jest bez wątpienia „Dzień w którym umręGrzegorza Lipca.

Bohater – trzydziestoparoletni mężczyzna ma dość swojego dotychczasowego życia - funkcjonuje automatycznie, wykonuje szereg bezsensownych działań, odgrywa role narzucona mu przez społeczeństwo. Brzmi znajomo, prawda? Wreszcie postanawia zrzucić maski i być sobą. Tylko czy my w ogóle potrafimy być sobą? Czy to co nam wydaje się prawdziwe nie jest kolejną pozą, sztuczną projekcją? Bycie sobą może oznaczać tez śmierć – choćby w sensie społecznym. Lipiec pokazuje szereg konsekwencji wynikających z przemiany bohatera. Obraz w połączeniu z ostra muzą nie pozwala nawet na chwilę odetchnąć i zmusza do zastanowienia nad pytaniem „Kim jestem?”.

d4j1r19

Innym filmem który doskonale odsłania reguły rządzące dzisiejszym światem jest City” Macieja Odolińskiego.

Bohater – wysoko postawiony polityk i ceniony działacz społeczny jest w istocie wyrachowanym cynikiem. Kieruje się w życiu wygodnictwem, a resztki człowieczeństwa skutecznie zagłusza w nim fałszywie pojęta moralność. Temat znany aż nadto dobrze, choćby z sali sejmowej. Ciekawe jednak jest ujęcie tematu przez Odolińskiego. Celnie odsłania dwulicowość i skrzywienie moralne swojego bohatera stawiając go przed prostymi wydawałoby się wyborami.

Ponieważ kino niezależne „nie śmierdzi” groszem, czas trwania wielu filmów ogranicza się do 30-40 minut. W przypadku niektórych to w sumie pocieszające. Są jednak wyjątki gdzie takie ograniczenie to duża strata, bowiem i rozległa tematyka i pomysłowość ich realizacji, zasługują na znacznie dłuższy metraż.

Tak jest choćby z filmem Kordiana Piwowarskiego „Łódź płynie dalej”.

d4j1r19

Autor z dużą dozą ironii i sceptycyzmu pokazuje wejście nas – Polaków do tzw. Europy. Czy szansa na lepsze życie w naszym kraju musi oznaczać zdradę własnych przekonań, ideałów? Czy jest tu jeszcze miejsce na tradycję i jakiekolwiek wartości? Widzimy m. in. bezrobotnego pianistę, Lecha, który dostanie pracę portiera pod warunkiem, że zgoli wąsy. Niby nic, ale dla bohatera wąsy są integralną częścią jego tożsamości. Jego córka Ania, która tańczy w zespole folklorystycznym marzy o wyjeździe z Polski i zrobieniu kariery tancerki. Zamiast tego zostaje tańczącym króliczkiem w miejscowym burdelu. Zgrabnie opowiedziana historia ukazująca naszą zaściankowość i nieumiejętność radzenia sobie z tzw. europejskością. Mamy nadzieję, że reżyserowi uda się wkrótce znaleźć środki na zrealizowanie filmu pełnometrażowego.

W konkursie nie zabrakło też totalnych porażek. Do takich można zaliczyć film „Serce gór” Rafała M. Lipki.

Ludzie! Takiej porażki już dawno na ekranach kin nie było. Jeśli ktoś z Was twierdzi, że największą „popeliną” we współczesnej, polskiej kinematografii jest „Wiedźmin” lub „Stara Baśń”, to znaczy, że nie widział „Serca gór”. Pozwólcie, że dla orientacji przytoczymy opis filmu z oficjalnej strony festiwalu:

d4j1r19

Młody kupiec Duncan wraca z długiej wyprawy, która wykupiła od niewiernych święty kamień - Serce Gór. Oczekuje go kochająca żona Heather. W czasie zabawy z okazji szczęśliwego powrotu na wioskę napadają ludzie Skaara, którzy kradną kamień i porywają piękną Heather. Duncan chce sam wyruszyć, aby odbić Heather, lecz wioskowy Druid radzi, aby poprosił o pomoc Weronara, brata Heather, który z niewiadomych powodów skazany został na wygnanie. Duncan wyrusza na wyprawę...”.

Brzmi nie najgorzej, prawda? Jednak z powodu koszmarnej realizacji, obraz okazał się totalną klapą. Zresztą to nie tylko nasza opinia. Podczas projekcji filmu na festiwalu, wraz z każdą kolejną sceną widownia po prostu ryczała ze śmiechu. Aktorzy: Tomasz Bednarek (Duncan), Radosław Pazura (Weronar), Olga Bończyk (Heather), Robert Janowski (Galtor) zagrali sztucznie i pretensjonalnie. Odnosiło się wrażenie, że nie mają zielonego pojęcia o fantasy i kompletnie nie potrafią odnaleźć się w tej konwencji. Na pewno nie pomagały im w tym infantylne dialogi.

Porażką był też wygląd niektórych postaci, zwłaszcza „czarnego charakteru” – Skaara (w tej roli Michał Żurawski). Koleś z czarną obrożą na szyi, nabitą ćwiekami, pomalowanymi na ciemno oczami i owłosioną klatą wyzierającą spod fioletowego „szlafroka” prezentował się raczej jak gwiazda filmów porno z lat 80-tych, a nie wybraniec demonów (jakim miał w założeniu być). Masakra! Gdyby reżyser umieścił ten projekt w kategorii pastiszu - zdołałby go obronić. Jednak w obecnej postaci film można określić jedynie jako żenujący. Nie pomoże tu tłumaczenie, że „kasy nie było, a terminy nagliły”.

Mimo to, zachęcamy do poszukiwań „Serca gór” w kinach w Polsce (o ile znajdzie dystrybutora) lub w sieci, gdyż To po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy.

d4j1r19
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4j1r19