"Kevin sam w domu" plagiatem? Tak twierdzi francuski reżyser. Ma na to dowody
Pułapki, chłopiec kontra włamywacz, Boże Narodzenie. Powiesz, że to "Kevin sam w domu". A to francuski horror z 1989 r. I właśnie wraca do kin.
24.12.2018 | aktual.: 24.12.2018 10:39
Sam pomysł, aby z Mikołaja zrobić psychopatę, nie był w dniu premiery "3615 code Père Noël" niczym nowym. W swojej długiej historii kino grozy eksploatowało ten motyw wielokrotnie.
Wystarczy wspomnieć takie klasyki jak "Świąteczne zło" (1980), "Cicha noc, śmierci noc" (1984) czy jeden z segmentów brytyjskiej antologii "Opowieści z krypty" (1972), gdzie zbieg z zakładu dla obłąkanych w przebraniu Mikołaja prześladuje Joan "Alexis" Collins.
Jednak reżyser René Manzor poszedł o krok dalej. Jego pełnometrażowy debiut to nie typowy slasher (podgatunek horroru z najczęściej przebranym/ zamaskowanym mordercą - przyp. red.), a gatunkowa hybryda. Szalona i na pierwszy rzut oka ryzykowna mieszanka horroru, akcyjniaka w stylu "Szklanej pułapki" i… kina dla dzieci.
- Nie chciałem kręcić poważnej kopii znanych filmów akcji. Zamierzałem opowiedzieć historię z perspektywy dziecka, puszczać oko do widza i burzyć czwartą ścianę, jak zrobili to niedawno w "Deadpoolu" - mówi reżyser w rozmowie z serwisem Polygon.
René Manzor nie ukrywa, że otwarcie inspirował się filmami ze Stallone'em czy Schwarzeneggerem, hołdował estetyce lat 80. i bawił się konwencją.
Mały komandos
Bohaterem "3615 code Père Noël", poza Francją rozpowszechnianym jako "Deadly Games", "Dial Code Santa Claus" czy "Game Over", jest rezolutny Thomas. Mały geniusz i syn bajecznie bogatej właścicielki ogromnego sklepu zabawkowego. Całymi dniami gra w gry wideo, bawi się w komandosa i konstruuje kolejne wymyślne zasadzki na domowników.
Jego niezwykłe umiejętności przydadzą się, kiedy w Boże Narodzenie, pod nieobecność matki, do posiadłości wtargnie psychopata przebrany za Świętego Mikołaja. Dla Thomasa i jego wiekowego dziadka rozpoczyna się desperacka walka o przetrwanie. W której każdy chwyt jest dozwolony.
W głównego bohatera wcielił się syn reżysera, Alain Musy. Dziś tworzy efekty specjalne w Hollywood. Na koncie ma m.in. "Avatara" czy "Dzień Niepodległości: Odrodzenie".
Przypadek? Nie sądzę
Pułapki, włamanie, intruz-kryminalista, zabawa w kotka i myszkę, czas akcji i w końcu małoletni bohater, który intelektem i sprytem mógłby obdzielić tuzin innych postaci. Brzmi znajomo?
Oczywiście w "Kevinie samym w domu" nie pada żaden trup. U Francuzów jest ich aż pięć, w tym pies zaciukany łopatką do ciasta. Ale nie ma co ukrywać - podobieństwa są aż nadto widoczne.
Ba! Nawet niektóre charakterystyczne ujęcia, które pojawiają się w "Kevinie", wydają się być "delikatnie inspirowane" filmem znad Sekwany. W obu produkcjach pada słynne zdanie "To jest mój dom". Co rzecz jasna nie umknęło uwadze twórców.
ZOBACZ TEŻ: zwiastun filmu "Dial Code Santa Claus"
Zrobili remake mojego filmu!
Po raz pierwszy "3615 code Père Noël" pokazano w marcu 1989 r. na festiwalu Laon Film Festival of Youth and Children's Films. W styczniu 1990 r. wszedł na francuskie ekrany.
Mimo kiepskiej dystrybucji kinowej, przez pół roku znajdował się w czołówce najchętniej wypożyczanych i kupowanych VHS- ów. Choć niektórzy krytycy wypominali René Manzorowi scenariuszowe niedoróbki, jego film porwał widzów i do dziś cieszy się we Francji statusem filmu kultowego.
Jednak nie takim jak "Kevin sam w domu", który zadebiutował za oceanem w grudniu 1990 r. Z miejsca stał się najlepiej sprzedającym się filmem roku. I najlepiej zarabiającą komedią w historii.
Kiedy Manzor zobaczył film Chrisa Columbusa, nie wierzył własnym oczom.
- Zrobili remake mojego filmu – przytacza jego słowa "The New York Times".
Początkowo reżyser zwrócił się do 20th Century Fox, który wyprodukował "Kevina", aby zawrzeć ugodę. Jednak studio odrzuciło roszczenia Manzora, tłumacząc, że są bezzasadne.
- Nie miałem wyjścia, musiałem podać ich do sądu – mówił w rozmowie z amerykańskim dziennikiem.
Jednak dla wymiaru sprawiedliwości argumenty Francuza również okazały się niewystarczające.
Nawet wtedy, kiedy wyszło na jaw, że scenarzysta, legendarny John Hughes (m.in. "Klub winowajców"), wpadł na pomysł "Kevina" będąc na wakacjach w Paryżu. W sierpniu 1989 r., kiedy o "3615 code Père Noël" w całej Francji było już głośno. Hughes oczywiście zaprzeczył, że go widział.
Na nieszczęście René Manzora przed amerykańskim sądem trudno udowodnić komuś plagiat. Zwłaszcza jeśli sprawa dotyczy takiej materii jak film. Tamtejsze prawo mówi, że dopóki pomysł nie zostanie zrealizowany w namacalnej formie, może wykorzystać go każdy. Powód musi także udowodnić, że pozwany miał dostęp do oryginału. Co w tym wypadku okazało się niewykonalne.
Powrót na ekrany po 30 latach
Jednak mimo przegranej, René Manzor wyszedł na swoje. Doceniono go w Stanach, gdzie pracował m.in. dla Stevena Spielberga przy serialu "Kroniki młodego Indiany Jonesa". "3615 code Père Noël" został też nagrodzony na prestiżowym Fantafestival we Włoszech. Otrzymał tam owację na stojąco. Na widowni byli m.in. Roman Polański i Wes Craven.
Do niedawna "3615 code Père Noël" uchodził poza granicami Francji za praktycznie nieznany. Wprawdzie można było obejrzeć go na pirackiej kasecie VHS, ale to zdecydowanie za mało, aby zdobyć międzynarodowy rozgłos.
Dopiero w 2017 r. niemiecki dystrybutor Camera Obscura wypuścił film Manzora na Blu-ray i DVD. Teraz amerykańscy widzowie będą mogli zobaczyć "3615 code Père Noël" na wielkim ekranie. W grudniu film trafi do wybranych kin studyjnych w odrestaurowanych wersji. W reklamującym go zwiastunie pada cytat z recenzji: "Kevin sam w domu jest zrzyną z tego filmu".
Polscy widzowie zobaczą za to "Kevina samego w domu" już 24 grudnia. Tradycyjnie na Polsacie, o godz. 20.05.