Takiego hitu Netflix jeszcze nie miał. Film tylko dla dorosłych widzów
Fabuła najnowszego przeboju Netfliksa jest raczej dobrze znana. Filmowcy sięgnęli bowiem po słynną powieść D.H. Lawrence'a "Kochanek Lady Chatterley". Produkcja platformy streamingowej nie pomija pikantnych scen opisanych w skandalizującej książce i przedstawia je w bardzo naturalny, spontaniczny sposób.
Powieść "Kochanek Lady Chatterley" opisuje losy bogatej arystokratki Konstancji. W trakcie I wojny światowej jej mąż Clifford Chatterley zostaje ciężko ranny. Od tego momentu relacje pomiędzy małżonkami zaczynają się zmieniać. Clifford uważa, że jest ciężarem dla żony i pozwala jej znaleźć sobie innego mężczyznę. Konstancja poznaje gajowego Oliwiera Parkina. Namiętny romans przerodzi się w silne uczucie, które złamie wszelkie konwenanse.
Książka D.H. Lawrence'a po raz pierwszy została wydana w 1928 roku we Florencji. Jednak przez ponad 30 lat w oficjalnym obiegu funkcjonowała jedynie ocenzurowana wersja powieści. Dopiero w 1960 roku "Kochanek Lady Chatterley" ukazał się w takiej formie, jaką stworzył ją słynny pisarz. Lata 60. ubiegłego wieku temu sprzyjały.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Kochanek Lady Chatterley" (2022) - zwiastun filmu.
Pierwsza ekranizacja skandalizującej powieści D.H. Lawrence'a została zrealizowana w 1955 roku. Od lat 80. filmowcy sięgają po nią dość regularnie. Najsłynniejszą adaptacją był chyba miniserial Kena Russella z 1993 roku, w którym w głównych rolach wystąpili Joely Richardson i Sean Bean. Joely Richardson znalazła się również w obsadzie najnowszej adaptacji książki D.H. Lawrence'a. Oczywiście nie zagrała ponownie Konstancji, lecz wcieliła się w postać pani Bolton.
Od razu trzeba zaznaczyć, bo nie zdarza się to zbyt często, że produkcja Netfliksa zbiera bardzo dobre recenzje (na Rottentomatoes 85 proc. recenzji i opinii jest pozytywna). Zdaniem krytyków, najnowsza, brytyjska ekranizacja "Kochanka Lady Chatterley" wyróżnia się przede wszystkim odważną i dojrzałą reżyserią, która przejawia się m.in. w realizacji scen erotycznych.
Laure de Clermont-Tonnerre intymne sceny przedstawiała w sposób bardzo naturalny. Sean Bean, kochanek Lady Chatterley sprzed 30 lat, w jednym z wywiadów zarzucał współczesnym filmowcom, że realizują sceny seksu, które "przypominają raczej zajęcia z choreografii, a naturalny sposób zachowania kochanków zostaje utracony, sprowadzony do mechanicznego zadania". Tego filmowi Laure de Clermont-Tonnerre zarzucić na pewno nie można.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozkminiamy "1899" z Maciejem Musiałem, analizujemy "Zepsutą krew" na Disney+, a także polecamy (lub nie) "Kulawe konie", "Do ostatniej kości" i "Nie martw się, kochanie". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.