Wbrew temu, co głosi krążąca wokół serialu makabryczna legenda, Rademenes nie został wcale pozbawiony życia za niesforne zachowanie przed kamerą. Prawdą jest natomiast, że Sabrina, nastoletnia czarownica, nie znosiła swojego kociego towarzysza, poza planem głośno manifestując swoją miłość do psów. Który kot został nagrodzony za swój brawurowy występ zwierzęcym Oscarem? Dlaczego rudy Jones tak bardzo obawiał się ksenomorfa? Jakie jeszcze tajemnice związane z mruczącymi futrzakami skrywa przemysł filmowy? Tego dowiecie się z naszej galerii...
Wbrew temu, co głosi krążąca wokół serialu makabryczna legenda, Rademenes nie został wcale pozbawiony życia za niesforne zachowanie przed kamerą.
Prawdą jest natomiast, że Sabrina, nastoletnia czarownica, nie znosiła swojego kociego towarzysza, poza planem głośno manifestując swoją miłość do psów.
Który kot został nagrodzony za swój brawurowy występ zwierzęcym Oscarem? Dlaczego rudy Jones tak bardzo obawiał się ksenomorfa? Jakie jeszcze tajemnice związane z mruczącymi futrzakami skrywa przemysł filmowy? Tego dowiecie się z naszej galerii...
Rademenes (''Siedem życzeń'')
Po usłyszeniu tej makabrycznej plotki dla wielu fanów serial „Siedem życzeń” nigdy już nie wyglądał tak samo. Lata temu ktoś z obecnych na planie filmowców miał bowiem zdradzić, że ponieważ czarny kot* Rademenes zachowywał się przed kamerami wyjątkowo niesfornie* i nie reagował na polecenia, znużeni zachowaniem zwierzęcia członkowie ekipy postanowili skrócić jego życie. Kot miał zostać uśpiony, wypchany i wykorzystany jako zwykły rekwizyt...
Nie taki kot straszny...
Krwawy sekret... a może zwyczajna makabreska, wymyślona, by podgrzać nieco atmosferę? Cóż, wielbiciele sensacji poczują się zapewne zawiedzeni. Wreszcie wyszło na jaw, że autorem tej historyjki był Maciej Zembaty (to jego głosem mówi filmowy Rademenes), słynący z mocno kontrowersyjnego poczucia humoru.
W plotkach drzemie jednak ziarno prawdy – owszem, w kilku scenach użyto wypchanego kota, ale był to wypożyczony z uczelni eksponat, zaś koci aktor cieszył się świetnym zdrowiem i doczekał premiery serialu.
Kot (''Śniadanie u Tiffany'ego'')
Choć, jak twierdzą zagraniczne źródła, rolę Kota powierzono aż dziewięciu czworonogom, na ekranie widzimy głównie Orangeya, profesjonalnego (w końcu jaki inny futrzak zniesie bez mrugnięcia okiem polewanie deszczówką?) kociego aktora. Poświęcenie się opłaciło – za swój występ Orangey otrzymał Patsy Award, czyli... zwierzęcego Oscara. Orangey bez większych trudności podbił również serce swojej filmowej partnerki.
Audrey Hepburn wyznawała, że kiedy w jednej ze scen kazano jej wyrzucić kota z samochodu, była to najbardziej wstrętna i ohydna rzecz, jaką w całej swej karierze musiała zrobić na planie.
Salem (''Sabrina, nastoletnia czarownica'')
Uroczy Salem (a tak naprawdę odbywający karę pod kocią postacią czarownik, któremu nie udało się objąć panowania nad światem) był wynikiem pracy licznego zespołu,* w skład którego wchodziły 2 kukiełki, użyczający mu głosu aktor, cztery żywe koty i kilku treserów.*
Prawdziwe koty nazywały się Elvis (część scen mówionych), Lucy (sceny „chodzone”), Witch (niezastąpiona w scenach przytulania i podnoszenia) i Salem (sceny „skakane”).
Koty vs psy
I rozwiązanie tajemnicy. Jak udało się filmowcom zapanować nad tą żywiołową gromadą?
- Tresowanie kotów nie jest wcale trudniejsze od tresowania psów – zapewniał jeden z członków ekipy pracujący z czworonogami. – Po prostu motywacja jest inna. Psy to jedyne zwierzęta na świecie, które zrobią wszystko, co im każesz, tak po prostu, z czystej miłości do ciebie. Koty nagradzamy smakołykami i próbujemy im wmówić, że praca jest niezłą zabawą...
Kot (''Ojciec chrzestny'')
To była spontaniczna decyzja reżysera, bo w pierwszej wersji scenariusza nie uwzględniono żadnego kota. Francis Ford Coppola znalazł puchatego czworonoga kręcącego się w pobliżu studia – a ponieważ wiedział, że Marlon Brando jest wielkim miłośnikiem zwierząt, postanowił zrobić mu niespodziankę.
Cóż, dwaj panowie (kot i Brando) dogadywali się ze sobą tak dobrze, że kocie mruczenie zagłuszyło część dialogów, co trzeba było później skorygować w postprodukcji...
Jones (''Obcy - 8. pasażer Nostromo'')
Zaczęło się niezbyt przyjemnie– Sigourney Weaver dostała wysypki i podejrzewano, że ma alergię na swojego kociego towarzysza. Kiedy jednak zastanawiano się, kogo usunąć z planu – aktorkę czy cztery zatrudnione czworonogi – problem rozwiązał się sam. Szybko wyszło na jaw, że wszystkiemu winny jest spray glicerynowy, którym nasmarowano Weaver, by wyglądała na „seksownie spoconą”.
Owczarek z kosmosu
Potem nie było wcale milej i przyjemniej (a z pewnością koci aktorzy, gdyby tylko potrafili mówić, mieli do powiedzenia ekipie kilka gorzkich słów na temat zafundowanych im na planie wątpliwej jakości atrakcji).
Okazuje się bowiem, że aby Jones wydawał się naprawdę wystraszony widokiem Ósmego Pasażera Nostromo, *pokazywano mu... oddzielonego szybą owczarka niemieckiego. * (sm/gb)