Kosmici w natarciu, komedia w odwrocie
A mogło być tak pięknie, a raczej tak zabawnie... Na planie *„Straży sąsiedzkiej” spotkali się znakomici komicy, prawdziwi mistrzowie w swojej dziedzinie, a całość wyreżyserował ceniony współtwórca programu Saturday Night Live - Akiva Schaffer. Wydawało się, że nie ma takiej możliwości, żeby film zrealizowany przez takich gigantów komedii okazał się porażką. Niestety, „Straż sąsiedzka” to żenująca, pozbawiona inteligentnego dowcipu, nie wnosząca żadnej nowej wartości do gatunku - zarówno w przypadku komedii jaki i pastiszu - produkcja, która po napisach końcowych pozostawia po sobie jedynie rozgoryczonych widzów.*
Mimo wszystko należy przyznać, że Akiva Schaffer, członek popularnej w USA grupy komików Lonely Island, zrealizował komedię, która zwraca na siebie uwagę. Nic dziwnego, skoro do współpracy zaangażował takie gwiazdy amerykańskiej komedii jak Ben Stiller, Jonah Hill czy Vince Vauhne. Mało tego, amerykańscy twórcy do swojego zespołu zaprosili znakomitego Richarda Ayoade’a. Brytyjczyk, który sławę zyskał dzięki roli Mossa w serialu „IT Crowd”, ostatnio zachwycił światową publiczność swoim reżyserskim debiutem „Moja łódź podwodna”. Posiadając tak rozrywkowy potencjał, Schaffer zrealizował film, któremu śmiało można nadać status jednej z najgorszych komedii w historii.
Grupa znudzonych mężczyzn mieszkających na przedmieściach planuje patrolować pobliskie ulice w celu zwalczania przestępczości. Ich siła i możliwości zostaną wystawione na próbę, kiedy przyjdzie im się zmierzyć z istotami przybyłymi z odległej galaktyki. Niemniej zanim dojdzie do masowej eksterminacji ludzkości, kosmici ukryją się w jednym z centrów handlowych, gdzie w spokoju będą oczekiwać momentu inwazji. Jak widać pomysł na komedię w „Straży sąsiedzkiej” jest. Jednak dowcipu brak.
Sceny z aktorami wyglądają na wymuszone, jakby gwiazdy same nie potrafiły dostrzec komizmu zawartego w scenariuszu. Co prawda niektóre sceny przyprawiają o uśmiech, przykładowo fragment z pozowaniem do zdjęć z martwym kosmitą, niemniej oglądając „Straż sąsiedzką” widz będzie częściej szukał ucieczki z sali kinowej, niż radośnie rechotał ze śmiechu.
Znakomici przedstawiciele komedii, zarówno ze Stanów jak i Wielkiej Brytanii, zaprezentowali jedną z najmniej udanych produkcji w swoich karierach. „Straż sąsiedzka” to ani pastisz znanych filmów science fiction, ani komedia absurdu, ani nawet komedia w ogóle. Ten film to pomyłka, o której szybko należy zapomnieć.