Krzysztof Kiersznowski: "I kto jest debeściak?"
26.11.2015 | aktual.: 22.03.2017 20:47
Śmieje się, że ma twarz „bandziora” i długo musiał walczyć z filmowcami, którzy chcieli go obsadzać w jednym tylko typie ról. Zresztą przyznaje, że od początku los rzucał mu kłody pod nogi. W szkole radził sobie średnio, w wojsku karano go za niesubordynację. Potem, kiedy chciał zdawać do PWST, przeszkodą okazała się jego dykcja. Dopiero dzięki cierpliwym ćwiczeniom udało mu się zwalczyć jąkanie.
Śmieje się, że ma twarz „bandziora” i długo musiał walczyć z filmowcami, którzy chcieli go obsadzać w jednym tylko typie ról. Zresztą przyznaje, że od początku los rzucał mu kłody pod nogi.
W szkole radził sobie średnio, w wojsku karano go za niesubordynację. Potem, kiedy chciał zdawać do PWST, przeszkodą okazała się jego dykcja. Dopiero dzięki cierpliwym ćwiczeniom udało mu się zwalczyć jąkanie.
Nie szło mu też w miłości. Rozpadło się jego pierwsze małżeństwo z poznaną na studiach Francuzką. Rozstaniem zakończył się również romans ze znacznie młodszą Katarzyną. Dziś Krzysztof Kiersznowski twierdzi, że miłości nie szuka. Ale wierzy, że spotka jeszcze kobietę, u boku której ułoży sobie życie.
Mały rozrabiaka
Krzysztof Kiersznowski urodził się 26 listopada 1950 roku w Warszawie. Teatrem i kinem interesował się już jako młody chłopak.
- Panie bileterki znały mnie już dobrze i muszę przyznać, że często wpuszczały za darmo– wspominał w "Super Expressie". *- Pokazywały miejsca, w których mogłem siedzieć, *żeby nikomu nie przeszkadzać.
Wówczas jednak nie sądził, że sam zostanie gwiazdą ekranu. Zresztą chyba mało kto wróżył mu świetlaną przyszłość. Nauczyciele patrzyli na niego z ukosa, zwłaszcza że w młodości Kiersznowski dał się poznać jako niezły rozrabiaka.
- Nie byłem zbyt dobrym uczniem. Wolałem podwórko– przyznawał.
Uciekł do wojska
Panicznie bał się matury i przekonany, że obleje egzamin dojrzałości, uciekł do wojska.
- Powody były dwa. Pierwszym był strach przed maturą z polskiego. Drugim zaś zawód miłosny, jaki wówczas przeżyłem. Potrzebowałem radykalnej zmiany. No to ją sobie zapewniłem...*- śmiał się w "Fakcie". *- Szkoda tylko, że jak już do tego wojska uciekłem, to z niego już uciec nie mogłem.
W wojsku długo nie mógł się odnaleźć.
- Przez moje zachowanie kaprale wciąż na mnie krzyczeli. Lekko nie było, chciano mnie nawet przenieść do jednostki karnej– wspominał w "Super Expressie". W którymś momencie chciał nawet uciec z jednostki i wyjechać do Ameryki, ale z planów nic nie wyszło.
A potem dowiedział się, że zdał maturę.
Walka z jąkaniem
Gdy otrzymał świadectwo dojrzałości, znalazł też w sobie siłę do działania. Postanowił wyjechać do Łodzi i zdać egzamin do szkoły filmowej, choć wcześniej wcale go do tego zawodu nie ciągnęło.
- Aktorstwo to był tak naprawdę pomysł mojej matki, która od dziecka chciała być aktorką. Być może jestem klasycznym przykładem przenoszenia na dzieci swoich niespełnionych marzeń*– tłumaczył w "Super Expressie". *- Aktorstwo przyszło samo z siebie.
Ale wtedy pojawił się kolejny problem – wada wymowy.
* - Jąkałem się* – przyznawał Kiersznowski. I zaczął chodzić na zajęcia, ucząc się poprawnej wymowy. - Okazało się, że to na tle nerwowym. Wreszcie udało mi się poprawić dykcję i dostać się do szkoły.
Bandycka gęba
Na planie filmowym po raz pierwszy pojawił się jeszcze na studiach, statystując przy "Człowieku z marmuru". Później przyszedł czas na nieco większe role, choć Kiersznowski zdawał sobie sprawę, że łatwo mu w zawodzie nie będzie. Profesor Kaniewska ostrzegła go, że szybko zostanie zaszufladkowany.
- Mówiła, że z takim ryjem będę grał bandytów i gestapowców, więc mam nad sobą pracować i tak podchodzić do tego zawodu, by nie grać tylko złych charakterów. Czasem mi się udawało, a czasem nie – wspominał w "Super Expressie".
- W szkole filmowej i długi czas po niej nawet w małych epizodach najczęściej grywałem w mundurach gestapo – dodawał w "Fakcie". - Byłem w swoim życiu złodziejem, mafiosem, bandytą. Nawet gdy byłem dzieckiem i bawiliśmy się w wojnę, to ja zawsze byłem Brunerem... - śmiał się ze swojego „przekleństwa”.
Największą popularność przyniosła mu rola Wąskiego w „Killerze” i Stefana w serialu „Barwy szczęścia”.
Pierwsza miłość
Choć na brak propozycji nie narzekał,* w życiu uczuciowym musiał przygotować się na wielkie rozczarowanie.* Był jeszcze na studiach, kiedy poznał Martine.
Przyjaźń przerodziła się w miłość i zakochani wzięli ślub. Martine przyjechała na jakiś czas do Polski, później małżonkowie wyjechali razem do Irlandii. Ale ich związek nie wytrzymał próby czasu.
Czas na miłość
Kiersznowski bardzo przeżył rozwód, ale jeszcze bardziej zasmuciło go rozstanie z dziećmi, Maksem i Katarzyną, które zostały pod opieką matki i razem z nią wyjechały za granicę. Dopiero teraz udało mu się odnowić z nimi kontakty.
– Córka studiowała w Libanie, ale już jest z powrotem w Polsce. Syn natomiast mieszka we Francji* – mówił w "Fakcie". *- Dzięki moim dzieciom musiałem przeprosić się z komputerem i nauczyć się jego obsługi.
Później Kiersznowski związał się ze znacznie od siebie młodszą kobietą.
- Jestem szczęśliwy*– mówił w rozmowie z "Super Expressem". *- Ma na imię Katarzyna i znajomość trwa bardzo długo. Nie chcę mówić więcej, bo nie chcę zapeszyć.
Niestety, i ten związek zakończył się rozstaniem. Teraz aktor przyznaje, że trochę się zraził i o miłości* „ani nie myśli, ani jej nie szuka”*. Choć chciałby znowu się zakochać.
- Rzuciłbym wszystko i poleciał za ukochaną na koniec świata – mówił.(sm/gb)