"Kształt wody": czy warto kupić polską edycję Blu‑ray filmu del Toro? [RECENZJA]
Co by było, gdyby Key Lawrence uległa Gill Manowi, a Ann Darrow nie odrzuciła zalotów King Konga? Możecie się o tym przekonać sięgając po ostatni film Guillermo del Toro. "Kształt wody" właśnie trafił na Blu-ray i DVD, a my przyjrzeliśmy się polskiej edycji. Jest dobrze.
- Guillermo del ToroToro na bazie starych pomysłów wprowadza nowe rozwiązania, które wciągają odbiorcę – skłaniają do przemyśleń i nienachalnie umoralniają. "Kształt wody" to świetny dreszczowiec ze zgrabnie wkomponowanym love story, skonstruowany w myśl zasady "minimum słów, maksimum treści" - pisała Ewa Świątecka chwilę po tym, jak film del Toro zgarnął cztery statuetki Akademii.
Cały tekst, w którym redaktorka WP pisze o filmie del Toro, także m.in. zarzutach o plagiat i wtórność względem swoich poprzednich filmów, przeczytacie tutaj. My natomiast przyjrzyjmy się wydaniu "Kształtu wody" na Blu-rayu.
Kształt wody na BD i DVD ukazał się nakładem Imperial Cinepix, wyłącznego dystrybutora filmów Foksa na Polskę. Jednak od razu uspokajam. Tym razem wydawca stanął na wysokości zadania -* edycja niczym nie odstaje od wydania zachodniego, a dodatki zostały spolszczone (z tym u Imperiala bywa niestety różnie).*
O obrazie i audio nie ma się co rozpisywać. Dostajemy świetny transfer (1080p/ 1.85:1) i dźwięk w formacie DTS-HD MA 5.1 (angielski) i DD 5.1 (polski lektor), które sprawią, że seans będzie ucztą dla oka i ucha. Zwłaszcza, że od strony wizualnej film nie ma sobie równych.
Jeśli mowa o bonusach, to edycja Blu-ray "Kształtu wody" zadowoli nawet najbardziej wybrednego filmożercę. Ilość materiałów może nie rzuca na kolana, jednak dodatki nadrabiają świetną realizacją i jakością.
Najbardziej przypadło mi do gustu "Guillermo del Toro's Master Class", czyli kilkunastominutowy wyimek z sesji pytań i odpowiedzi, która odbyła się w studiu Foksa. Na scenie znaleźli się twórcy filmu – począwszy od reżysera, a skończywszy na szefie departamentu FX. Wśród poruszanych kwestii znalazły się m.in. rady dla projektantów potworów ("nie róbcie im zmarszczonych brwi") oraz wskazówki dotyczące radzenia sobie z małym budżetem (m.in. recykling dekoracji z serialu "Virus").
Następnie sięgnijcie po "A Fairy Tale for Troubled Times" – bez mała pół godzinny making-of. Tu również pozytywne zaskoczenie. Dostajemy świetnie opowiedzianą historię produkcji filmu, m.in. szczegółowy wgląd w fascynujący proces powstawania kostiumu stwora. Wszystko poprzeplatane zakulisowymi zdjęciami, wypowiedziami ekipy, reżysera i aktorów.
Dodatkowo na płycie znalazły się anatomie dwóch scen (ok. 10 min), duży pakiet zwiastunów oraz ciekawa rozmowa z ilustratorem Jamesem Jeanem, który zaprojektował alternatywny plakat wykorzystany w edycji steelbookowej filmu (szukajcie na Amazonie).