''Lego Batman: Film'': patchworkowa bat‑rodzina [RECENZJA]
Dla każdego, kto widział „LEGO PRZYGODA”, znakomitą animowaną dystopię z 2014 roku, spin-off z klockowym batmanem w roli głównej musiał wydawać się tylko kwestią czasu. To scenom z kabotyńskim nietoperzem towarzyszyły w kinach najgłośniejsze salwy śmiechu; to jego postać, przewrotnie zmajstrowaną przez magów z Warner Bros, najdłużej rozpamiętywano po wyjściu z sali.
09.02.2017 | aktual.: 11.02.2017 21:35
Paliwem napędowym akcji w „Lego Batman: Film” jest Joker, który tworzy unię arcyłotrów – przeciwników Batmana z bodaj wszystkich tekstów kultury, na jakie tytułowy bohater sobie zasłużył. Joker w klockowym wydaniu nie jest jednak kolejnym Stawroginem – złem wcielonym, które motywuje tylko czysta siła niszczenia (jakim był np. w wydaniu Heatha Ledgera w „Mrocznym rycerzu”). Podobnie jak doskonała większość postaci w filmie Joker jest superświadomy umowności uniwersum, w którym funkcjonuje, a także swego miejsca w nim. Jest niczym struś pędziwiatr, któremu bez kojota najzwyczajniej w świecie łyso. I to atencję swego przeciwnika, a nie o totalną anihilację będzie toczyć bój.
Bruce Wayne w tym wariancie to natomiast rozwinięcie pomysłów kiełkujących w pierwszym lego-filmie. Klockowemu Batmanowi bliżej do serialowego Bojacka Horsemana (swoją drogą, w wersji oryginalnej w obydwu wypadkach głosu użycza im Will Arnett)
niż komiksowego herosa: za fasadą narcyzmu i szpanerstwa skrywa mizantropię i nieprzepracowane traumy z dzieciństwa. Jest zadufanym w sobie macho, który z czasem, z oporem, ale jednak, nauczy się, że do osiągnięcia sukcesu w niejednej dziedzinie nieodzowna jest współpraca z innymi. Dzięki temu twórcom w rezydencji Wayne'a udaje się stworzyć coś na pozór ponowoczesnej, patchworkowej rodziny.
„Lego Batman: Film” to przykład na to, że można mieć ciastko i zjeść ciasto: twórcy garściami czerpią z wszystkich filmowych i komiksowych inkarnacji człowieka-nietoperza, a jednocześnie udaje im się stworzyć pełnowymiarowego i oryginalnego bohatera (jak i jego „przeciwnika”, a idę o zakład, że to z łaknącym uwagi Jokerem będzie sympatyzować spora część widowni). W zalewie filmów superbohaterskich, tak ze stajni DC i Marvela, film, w którym na równi stawia się poziom „meta” jak i proste, krzepiące przesłanie, wydaje się być strzałem w dziesiątkę.