Lot Feniksa (The Flight of the Phoenix)
"Lot Feniksa" to nie jest z pewnością kino najwyższych lotów i nie warto by się było o nim dłużej rozpisywać, gdyby nie wspaniała kreacja Giovanniego Ribisi, znanego polskim widzom z równie "podniebnych" tytułów takich, jak "Niebo" czy "Sky kapitan i świat jutra".
04.12.2006 18:08
Gdy doświadczony pilot Frank Towns (Dennis Quaid)
otrzymuje zlecenie zabrania z Mongolii załogi likwidowanego szybu naftowego, nie zdaje sobie sprawy, jak trudne okaże się to zadanie. Samolot trafia bowiem w sam środek burzy piaskowej i rozbija się na pustyni Gobi. Jeden z pasażerów (Giovanni Ribisi) proponuje jednak, aby z ocalałych części zbudować nową maszynę.
"Lot Feniksa" zaczyna się bardzo obiecująco. Scena katastrofy samolotu jest niezwykle widowiskowa i trzyma w napięciu, zapowiadając dobre kino akcji. Niestety zabrakło pomysłu na dalszy ciąg i reszta filmu nie przedstawia się już tak ciekawie. Twórcy skupili się przede wszystkim na walce o władzę, zaniedbując kompletnie wątek walki o przetrwanie, który w tym przypadku zdecydowanie powinien wysunąć się na pierwszy plan.
Jednak ostatecznie filmowców pogrążył prymitywizm w rysowaniu postaci. Jedynie Giovanni Ribisi pokazał, że dobry aktor potrafi zagrać wszystko. Stworzył on bardzo ciekawą kreację i dosłownie "ukradł" film Dennisowi Quaidowi, który nie za bardzo wiedział, co począć ze sobą na ekranie.
"Lot Feniksa" najprościej byłoby określić jako skrzyżowanie filmu katastroficznego z filmem instruktażowym w stylu "zrób to sam", który wkrótce zapewne dołączy do licznego grona produkcji, o których nie warto pamiętać. Katastrofy lotnicze dawno już bowiem widzom spowszedniały. A żeby zobaczyć piasek i trochę słońca, nie trzeba przecież iść do kina.