Maciej Orłoś: Dziennikarz, prezenter, pisarz oraz aktor filmów i seriali
Od 1991 roku znany jest przede wszystkim jako prowadzący „Teleexpressu”, ale niewielu widzów wie, że Maciej Orłoś, z wykształcenia aktor, swoje pierwsze kroki w zawodzie stawiał właśnie na planach filmowych i w studiach dubbingu. Ma na swoim koncie występ w kilkudziesięciu kinowych i telewizyjnych produkcjach i, co zdumiewające, na początku kariery ani myślał o posadzie dziennikarza czy prezentera.
Od 1991 roku znany jest przede wszystkim jako prowadzący , ale niewielu widzów wie, że Maciej Orłoś, z wykształcenia aktor, swoje pierwsze kroki w zawodzie stawiał właśnie na planach filmowych i w studiach dubbingu. Ma na swoim koncie występ w kilkudziesięciu kinowych i telewizyjnych produkcjach i, co zdumiewające, na początku kariery ani myślał o posadzie dziennikarza czy prezentera.
Początkowo aktorstwo porzucał targany wielkimi wątpliwościami, ale wspominając swoją decyzję po latach, powtarza, że nie mógł dokonać lepszego wyboru.
- To właśnie telewizja ustawiła mnie w życiu – mówił w jednym z wywiadów, odnosząc się do swojej pracy prezentera. - Dzięki niej zostałem dostrzeżony i dowartościowany. Myślę, że jako aktor mógłbym nie doczekać się takiej chwili.
href="http://film.wp.pl/maciej-orlos-dziennikarz-prezenter-pisarz-oraz-aktor-filmow-i-seriali-6025254109053569g">CZYTAJ DALEJ >>>
Pierwsza praca: dubbing
Odkryto go w piątej klasie szkoły podstawowej – w jego szkole, znajdującej się tuż obok warszawskiego Studia Opracowań Filmów, odbyło się przesłuchanie; ekipa filmowa poszukiwała utalentowanych dzieci, które mogłyby zająć się dubbingowaniem filmów. Nastoletni Orłoś poradził sobie na castingu doskonale, toteż od razu zaproponowano mu angaż. I szło mu doskonale aż do... mutacji.
- Nigdy już nie wróciłem do dubbingu, nawet po szkole aktorskiej – mówił w Wysokich Obcasach.
''Tak trafiłem do filmu''
Do filmu trafił już jako piętnastolatek – zadebiutował w roli młodego króla w „Kazimierzu Wielkim” w reżyserii Ewy i Czesława Petelskich.
- Reżyser Czesław Petelski zauważył mnie na korytarzu siedziby Zespołów Filmowych przy Puławskiej w Warszawie. Zanosiłem tam wtedy jakieś dokumenty ojca. Na schodach spotkał mnie pan, którym okazał się właśnie reżyser. Stwierdził on, że jestem podobny do Krzysztofa Chamca. Tak trafiłem do filmu – opowiadał w portalu nowiny24.
''Zakochałem się w teatrze''
- Praca na planie nie porwała mnie na tyle, abym łyknął bakcyla aktorstwa – zwierzał się jednak w Piśmie Studenckim PDF.
Przełom przyszedł nieco później, gdy znany aktor Ignacy Machowski zaprosił swojego młodszego kolegę do teatru.
- Po raz pierwszy byłem w prawdziwym teatrze na przedstawieniu dla dorosłych. Pamiętam doskonale: teatr Ateneum, sztuka „Bal manekinów”. Zakochałem się w teatrze. Ta fascynacja utrzymała się przez całe liceum.
Nie takie proste marzenie
Zamiłowanie do publicznych występów pielęgnował przez całą szkołę średnią – brał udział w konkursach recytatorskich, szkolnych przedstawieniach i kabaretach. Nic więc dziwnego, że po zdaniu matury postanowił spełnić swoje marzenie i w dalszym ciągu rozwijać pasję; wybrał Wydział Aktorstwa w Szkole Teatralnej. Dopiero wtedy jego wyidealizowana wizja zawodu aktora zderzyła się z ponurą rzeczywistością...
Walcząc z przeciwnościami losu
- Było trudniej niż zakładałem – mówił w piśmie PDF. - Mój talent aktorski, jeśli taki posiadałem, a przyznam szczerze, nie jestem co do tego przekonany, szybko został przytłumiony. Już na pierwszym semestrze o mały włos nie wyleciałem. Z najważniejszego przedmiotu dostałem ocenę „trzy z dwoma”.
- Byłem skołowany, nie do końca zdawałem sobie sprawę, jak duże wymagania stawia się przed studentem pierwszego roku. Pokpiłem sprawę. Niby wiedziałem, ale zachowywałem się tak, jakbym nie wiedział. (…) Ale udało się. Skończyłem szkołę, zostałem dyplomowanym aktorem, dostałem etat w teatrze. Bardzo chciałem uprawiać aktorstwo, wierzyłem w ten zawód i przez wiele lat nie wyobrażałem sobie, że mógłbym robić cokolwiek innego.
''Nie odnosiłem sukcesów''
Sam twierdzi, że jako aktor nie odnosił oszałamiających sukcesów, choć publiczność od zawsze darzyła go sympatią. Po swoim debiucie w 1975 roku na plan filmowy wrócił dopiero po kilku latach, rolą w filmie „Hania” z 1984 roku.
Z czasem napłynęły kolejne, choć raczej skromne, propozycje. Orłoś wystąpił więc w filmach „Lawa”, „Głuchy telefon” (oba z 1989 roku), „Ucieczka z kina Wolność” (1990), „Lista Schindlera” (1993) czy „To nie tak jak myślisz, kotku” (2008).
Zawód: dziennikarz
Pewną popularność zyskał też dzięki nieustannej obecności na małym ekranie – pojawił się w serialu „W labiryncie”, „Czterdziestolatek – dwadzieścia lat później”, „Zespół adwokacki”, „Plecak pełen przygód”, „Molly” czy „Złotopolscy”.
Jednak już na początku lat dziewięćdziesiątych powoli odsuwał się od aktorstwa, w filmach i serialach grywając jedynie okazyjnie. Całą swoją uwagę zaczął poświęcać działalności dziennikarskiej.
''Miałem ogromne wątpliwości''
- Kiedy moja przygoda z telewizją dopiero nabierała rozpędu, miałem ogromne wątpliwości – mówił w piśmie PDF.
- Bałem się, że przez ten epizod dziennikarski umknie mi aktorstwo. Rzeczywistość pokazała, że się nie myliłem. Z tym, że to telewizja okazała się moją główną rolą, a aktorstwo tylko ważnym epizodem.
Podkreślał jednak, że Szkoła Teatralna była ważnym epizodem w jego życiu i pomogła mu zdobyć doświadczenie.
- I myślę sobie, że praca dziennikarza, prezentera, twórcy lub współtwórcy programu telewizyjnego to jest właściwe miejsce dla mnie – mówił.
Nie tęskni za aktorstwem
Nie ma jednak żalu o to, jak potoczyły się jego losy. Nie tęskni też za aktorską karierą.
- Zawsze składają się na to okoliczności lepsze, gorsze. Mówi się, że prawdziwy talent zawsze się przedostanie. Widocznie ja miałem go za mało. Być może gdybym żył w czasach bardziej sprzyjających zawodom artystycznym, bardziej związałbym się z aktorstwem. Bo mnie przyszło zaczynać w okresie stanu wojennego, trafiłem na bojkot aktorów... - mówił w wywiadzie dla portalu nowiny24.
Pożegnanie z filmem?
Do zawodowego grania w filmach wracać nie zamierza. Woli spełniać się w swojej pracy dziennikarza, prezentera, a ostatnio również pisarza.
- Aktorstwo jest piekielnie trudne – mówił w wywiadzie dla portalu Stacja Kultura. - Nie wiem, czy chciałbym występować w serialu. Od kiedy pojawiły się seriale i telenowele, to dla aktorów zmieniła się rzeczywistość. Zwłaszcza dla młodych aktorów, ponieważ oni mają takie dylematy, których ja kiedyś nie miałem. (...) Jak wiadomo granie w telenoweli, to tak naprawdę żadne granie. Wymaga oczywiście warsztatu aktorskiego, ale mało kto się w tym spełnia. Ostatnio, jeżeli gdzieś występuje, to jako ja. Gram samego siebie.
(sm/mn)