Małgorzata Hajewska-Krzysztofik walczyła z alkoholizmem. Przez nałóg straciła męża
23.03.2024 | aktual.: 23.03.2024 17:32
Małgorzata Hajewska-Krzysztofik zagrała główną rolę w filmie Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta "Kobieta z...", który wkrótce trafi do kin. Aktorka była przez wiele lat uzależniona od alkoholu, podobnie jak jej ojciec. Jako dziecko często była przez niego bita. Mama ani dziadkowie nie reagowali.
Małżeństwo Małgorzaty Hajewskiej-Krzysztofik rozpadło się przez jej uzależnienie. - Alkohol był napędzaczem, rozluźniaczem, wyzwalaczem. [...] Najpierw nas łączył, a w końcu rozdzielił - mówiła w "Wysokich Obcasach".
Z nałogu aktorka wyszła dzięki swojemu obecnemu partnerowi, Piotrowi. Jakiś czas temu miała sen, w którym "głos" wodził ją na pokuszenie. Ostatecznie nie dała się złamać, ale ostatnie słowo należało do "Złego". - No to musimy poczekać, aż Piotruś umrze - usłyszała we śnie.
W 52. odcinku podcastu "Clickbait" rozwiązujemy "Problem trzech ciał" Netfliksa, zachwycamy się "Szogunem" na Disney+ i wspominamy najlepsze seriale 2023 roku nagrodzone na gali Top Seriale 2024. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:
Trudne dzieciństwo
Małgorzata Hajewska-Krzysztofik nie czuła się szczęśliwym dzieckiem. Zmagała się z przypadłością, która, szczególnie w okresie dorastania, okazała się bardzo dołująca.
- Urodziłam się z tak zwaną szpotawą nóżką. Nosiłam ją w łupkach, potem sprawiono mi buty ortopedyczne. "Który wolisz kolor, dziewczynko, wstrętny szary czy wstrętny bordo?". [...] Wydawało mi się, że jestem okropnie szpetna. Dzisiaj, jak patrzę na stare zdjęcia klasowe, to sama się sobie dziwię, przecież wcale nie jestem brzydsza od innych dzieci. Coś jednak musiało być na rzeczy, bo w klasie przezywali mnie "Strzyga". Prawdopodobnie było we mnie coś, co na to pozwalało - opowiadała w wywiadzie.
Rodzice nie budowali w córce wiary w siebie i poczucia wartości.
- Ja byłam dzieckiem surowo karanym, bitym, a już mój młodszy brat nie. Długo miałam wrażenie, że rodzice wolą go ode mnie. To nie była prawda. Dziś, gdy sama mam cztery córki, wiem, że rodzice też się uczą . [...] Pierwsze dziecko jest pewnego rodzaju eksperymentem - stwierdziła aktorka.
Wieczny strach
Strach był emocją stale obecną w młodości Małgorzaty Hajewskiej-Krzysztofik. Kiedyś na własnej skórze przekonała się o prawdziwości powiedzenia "wystraszyć się na śmierć".
- Miałam może 13 lat, obierałam w kuchni ziemniaki, wyszłam na chwilę na klatkę schodową i zatrzasnęły mi się drzwi. Rozpacz. Przecież jak ojciec wróci z pracy, to mnie zabije. Naczynia niepomyte, śmieci niewyrzucone, ziemniaki niegotowe... W panice lecę naprzeciwko do dziadków, ale oni nie mieli kluczy od nas [...]. Akurat był u nich wujek, taki żartowniś. Stanął za szafą i żeby mnie nastraszyć, zaczął w nią stukać i wołać groźnie: "Małgosia, do domu!". Byłam przekonana, że to ojciec przyszedł po mnie. Prawie dostałam ataku padaczki, nie mogli mnie uspokoić. Wtedy uwierzyłam, że ze strachu można umrzeć - wspominała po 40 latach.
Ofiara przemocy domowej
Najbliżsi byli świadkami, jak ojciec znęca się nad córką, ale stali z boku i milczeli.
- Gdzie była mama? Czy kiedykolwiek stanęła w mojej obronie? Nigdy. Ani ona, ani nikt inny zresztą. Kiedyś ojciec połamał mi na plecach laskę góralską. Za ścianą była babcia, dziadek, wujek. Zajęli się mną dopiero, gdy skończył. Oglądali moje plecy i nie mogli wyjść z podziwu, że nie mam odbitych płuc. A ja siedziałam z odsłoniętymi plecami jak bohater. Patrzcie, złamał na niej laskę, a jej nic się nie stało - relacjonowała aktorka.
Topiła smutki w alkoholu
Przemoc domowa była w rodzinie Małgorzaty Hajewskiej-Krzysztofik tematem tabu podobnie jak alkoholizm ojca. Później i aktorka zaglądała do kieliszka.
- Mojego picia też jakby nikt nie widział. Czasem chciałam, żeby ktoś zaczął tupać, wrzeszczeć na mnie, zabronił... [...] Wiele osób, które dowiadują się, że miałam problem z alkoholem dziwi się: "Ty miałaś z tym problem?" - opowiadała w magazynie "WO".
Klapek na oczach nie miał na pewno mąż artystki, który w końcu się poddał. Para rozwiodła się, a sama aktorka stanęła nad przepaścią.
- Alkohol był napędzaczem, rozluźniaczem, wyzwalaczem. Wydłużał dzień, wydłużał noc, intensyfikował rozmowy, przeżycia. Najpierw nas łączył, a w końcu rozdzielił. Mnie alkohol o mało nie zniszczył życia. Doszłam do stanu, gdy czułam się jak na filmach katastroficznych, kiedy podczas trzęsienia ziemi walą się domy. Coś takiego działo się ze mną - wyznała Hajewska-Krzysztofik.
Nie pije od 17 lat
Małgorzata Hajewska-Krzysztofik uwolniła się od alkoholu z pomocą obecnego partnera Piotra. Wielokrotnie, gdy nachodziła ją ochota na kieliszek, jego wsparcie w utrzymaniu trzeźwości było nieocenione.
- 1 kwietnia minie 17 lat. [...] Alkoholizm jest bardzo poważną chorobą. Ja byłam chyba w dość zaawansowanym stadium. Dobrze, że udało mi się to pokonać. Zawód aktora sprzyja przyglądaniu się sobie, nie tylko w lustrze - powiedziała w wywiadzie dla Onetu.
Zobacz także