Trudne dzieciństwo
Małgorzata Hajewska-Krzysztofik nie czuła się szczęśliwym dzieckiem. Zmagała się z przypadłością, która, szczególnie w okresie dorastania, okazała się bardzo dołująca.
- Urodziłam się z tak zwaną szpotawą nóżką. Nosiłam ją w łupkach, potem sprawiono mi buty ortopedyczne. "Który wolisz kolor, dziewczynko, wstrętny szary czy wstrętny bordo?". [...] Wydawało mi się, że jestem okropnie szpetna. Dzisiaj, jak patrzę na stare zdjęcia klasowe, to sama się sobie dziwię, przecież wcale nie jestem brzydsza od innych dzieci. Coś jednak musiało być na rzeczy, bo w klasie przezywali mnie "Strzyga". Prawdopodobnie było we mnie coś, co na to pozwalało - opowiadała w wywiadzie.
Rodzice nie budowali w córce wiary w siebie i poczucia wartości.
- Ja byłam dzieckiem surowo karanym, bitym, a już mój młodszy brat nie. Długo miałam wrażenie, że rodzice wolą go ode mnie. To nie była prawda. Dziś, gdy sama mam cztery córki, wiem, że rodzice też się uczą . [...] Pierwsze dziecko jest pewnego rodzaju eksperymentem - stwierdziła aktorka.