"Moja kochana Dudeńka"
Lorentowicz trwała u boku męża, wspierała go w najtrudniejszych chwilach i pocieszała, gdy ze względu na stan zdrowia musiał zrezygnować z kariery.
- Duda nie odstępowała go na krok. Mówił o niej pieszczotliwie: "Moja kochana Dudeńka" - wspominał w "Gazecie Wyborczej" ich przyjaciel, Witold Sadowy.
Janczar zmarł pod koniec 1997 roku; dla Lorentowicz był to ogromny cios i już do końca życia nie mogła otrząsnąć się z rozpaczy.
Z czasem ona sama zaczęła chorować. Odeszła 8 maja 2005 roku. Kilka dni później odbył się pogrzeb aktorki.
- Wczoraj wzruszenie. Na pogrzebie pani Małgorzaty Lorentowicz-Janczar garstka aktorów, starszych aktorów, nikogo z młodzieży, deszcz, kapelusze, spojrzenia, milczące pozdrowienia, szepty, była tak wspaniała była tak piękną i elegancką panią świetną aktorką - pisała na swojej stronie Krystyna Janda. - W kondukcie żałobnym płynie niesiona poduszka pełna odznaczeń, medali, za odwagę, za walkę w AK, za udział w Powstaniu Warszawskim.