Małgorzata Lorentowicz: odejście męża było ogromnym ciosem
Chociaż karierę związała głównie z teatrem, a na ekranie pojawiała się zwykle w rolach drugoplanowych, to i tak swoimi kreacjami potrafiła przyciągnąć całą uwagę widzów. Charyzmatyczna i niezwykle utalentowana, popularność zdobyła zwłaszcza dzięki rolom w "Weselu", komedii "Kogel-mogel" czy serialu "W labiryncie". Zmarła 13 lat temu, 8 maja.
Wielu krytyków uważa Małgorzatę Lorentowicz za jedną z najlepszych i charakterystycznych artystek polskiego kina.
– Była tak wspaniała, była tak piękną i elegancką panią, świetną aktorką. Była zachwycająca, kochaliśmy się w niej wszyscy – pisała na swojej stronie Krystyna Janda.
Od najmłodszych lat Lorentowicz doskonale wiedziała, co chce robić w życiu - aktorstwo ją pasjonowało, dlatego też nikt się nie dziwił, gdy po maturze złożyła papiery do warszawskiej szkoły teatralnej.
Profesorowie byli nią zachwyceni i od razu rozpoznali, że mają przed sobą przyszłą gwiazdę. Lorentowicz, wówczas szczupła i ponętna blondynka, po otrzymaniu dyplomu została zasypana propozycjami i od razu trafiła na scenę. Na ekranie zadebiutowała w 1954 roku, niewielką rólką w "Pod gwiazdą frygijską".
Dzielna "Duda"
W 1942 roku, zanim jeszcze zaczęła odnosić sukcesy na scenie, dołączyła do Armii Krajowej; podczas powstania warszawskiego należała do zgrupowania "Kryśka”, gdzie jako sanitariuszka przybrała pseudonim "Duda” - tak też później będą się do niej zwracać przyjaciele, którzy zapamiętali ją jako kobietę odważną i niebojącą się wyzwań.
Aktorka wielokrotnie podkreślała, jak ważny jest dla niej patriotyzm, pragnęła nieść pomoc potrzebującym, nie wyobrażała sobie, że mogłaby stać bezczynnie, gdy inni potrzebowali wsparcia.
Walka o męża
Tadeusza Janczara poznała w teatrze - i szybko się w sobie zakochali, a niedługo potem wzięli ślub. Oboje mieli już za sobą nieudane małżeństwa; Janczar związany był wcześniej z Elżbietą Habich, teatralną inspicjentką, z którą miał syna Krzysztofa Janczara – chłopak zdobył wielką popularność dzięki roli Pawła w serialu „Wojna domowa”.
Ich życie było udane i szczęśliwe, choć niepozbawione problemów. Na początku lat 60. u Janczara zdiagnozowano chorobę afektywną-dwubiegunową.
- Cierpiał też na bezsenność. Stopniowo ogarniał go lęk, bał się wychodzić na scenę – cytuje słowa Lorentowicz "Tele Tydzień”. - Od tego czasu zaczęła się walka o zdrowie, a nawet o życie Tadeusza.
"Moja kochana Dudeńka"
Lorentowicz trwała u boku męża, wspierała go w najtrudniejszych chwilach i pocieszała, gdy ze względu na stan zdrowia musiał zrezygnować z kariery.
- Duda nie odstępowała go na krok. Mówił o niej pieszczotliwie: "Moja kochana Dudeńka" - wspominał w "Gazecie Wyborczej" ich przyjaciel, Witold Sadowy.
Janczar zmarł pod koniec 1997 roku; dla Lorentowicz był to ogromny cios i już do końca życia nie mogła otrząsnąć się z rozpaczy.
Z czasem ona sama zaczęła chorować. Odeszła 8 maja 2005 roku. Kilka dni później odbył się pogrzeb aktorki.
- Wczoraj wzruszenie. Na pogrzebie pani Małgorzaty Lorentowicz-Janczar garstka aktorów, starszych aktorów, nikogo z młodzieży, deszcz, kapelusze, spojrzenia, milczące pozdrowienia, szepty, była tak wspaniała była tak piękną i elegancką panią świetną aktorką - pisała na swojej stronie Krystyna Janda. - W kondukcie żałobnym płynie niesiona poduszka pełna odznaczeń, medali, za odwagę, za walkę w AK, za udział w Powstaniu Warszawskim.