Marek Żydowicz: W Polsce mało znany, w Hollywood niezwykle ceniony
13.11.2015 | aktual.: 22.03.2017 17:15
W Polsce poza środowiskiem filmowym tak naprawdę nie jest zbyt znany – za to w Hollywood jest jednym z najbardziej cenionych Polaków i członkiem prestiżowego American Society of Cinematographers. Dziś zarządza najbardziej znaną na całym świecie imprezą filmową spośród tych, które odbywają się w Polsce, czyli Camerimage – ale, jak sam wspomina, początki nie były łatwe, a on musiał mierzyć się z kolejnymi problemami.
W Polsce poza środowiskiem filmowym tak naprawdę nie jest zbyt znany – za to w Hollywood jest jednym z najbardziej cenionych Polaków i członkiem prestiżowego American Society of Cinematographers. Dziś zarządza najbardziej znaną na całym świecie imprezą filmową spośród tych, które odbywają się w Polsce, czyli Camerimage – ale, jak sam wspomina, początki nie były łatwe, a on musiał mierzyć się z kolejnymi problemami.
Mimo to nigdy się nie poddał. Współpracownicy wprawdzie wspominają o jego niełatwym charakterze, ale dodają też, że Marek Żydowicz słynie z niebywałej cierpliwości
- Najbardziej pracowity człowiek jakiego znam – powiedziała nam nasza hollywoodzka korespondentka Yola Czaderska-Hayek (wywiady Yoli z gwiazdami Hollywood - czytaj) i nie sposób się z nią nie zgodzić.
''To jest mój główny zawód''
Yola Czaderska-Hayek (wywiady Yoli z gwiazdami Hollywood - czytaj) przytaczała anegdotkę, opisując pracowitość i wszechstronność Żydowicza, który nieraz gościł u niej w domu w Hollywood.
Przy którejś wizycie Żydowicz zauważył, że oderwała się jedna z literek w nazwie jej rezydencji „Belvedere”.
- Ja ci to naprawię – oznajmił i poprosił o drabinę, nie zważając na protesty gospodyni. - Przecież ja odnawiam średniowieczne obrazy, to jest mój główny zawód– wyjaśnił.
Usterkę naprawił, a kilka godzin później był już w smokingu na jednej z uroczystych gal rozdania nagród dla operatorów filmowych.
Znikąd pomocy
Żydowicz, urodzony 2 lipca 1959 roku, faktycznie ukończył historię sztuki i przez jakiś czas pracował w zawodzie, wykładając na UMK. Wtedy postanowił zmienić coś w swoim życiu i zorganizować festiwal filmowy, o którym zrobiłoby się głośno na całym świecie.
- Chciałem przeskoczyć tę granicę, która powstała przez zamknięcie Polski na świat. Wydawało mi się, że jeśli z entuzjazmem pociągnę innych za sobą i będziemy ściągać tutaj gości z zagranicy, to będziemy mieli pełne wsparcie przynajmniej środowiska filmowego – opowiadał w wywiadzie dla portalu MM Bydgoszcz.
Ale jeśli sądził, że otrzyma wsparcie od ludzi z branży, był w błędzie.
''Marek, napytałeś sobie biedy''
Szybko się zorientował, że jest zdany wyłącznie na siebie.
- Kieślowski miał rację, w tym kraju sukcesu i powodzenia się ludziom nie wybacza – żalił się portalowi MM Bydgoszcz. - Powiedział mi, że festiwal będę musiał organizować metodą olimpijską, to znaczy w różnych miastach nie tylko w Polsce, ale też na świecie, bo inaczej będę miał problemy. I nie mylił się. To samo zresztą powiedział mi Rysiu Horowitz po pierwszej edycji festiwalu. Usłyszałem od niego "Marek napytałeś sobie biedy". Powiedział mi: "jest różnica między nami Żydami i wami Polakami. Jeśli Żydowi się coś uda, to natychmiast pojawia się obok niego stu innych, którzy chcą mu pomóc, bo widzą w tym interes. A jeśli Polakowi coś się udaje, to natychmiast pojawia się stu, którzy będą już dobrze wiedzieli co zrobić, żeby mu się dalej nie wiodło". I coś w tym jest.
Naciski z zewnątrz
Camerimage – Międzynarodowy Festiwal Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych, jeden z największych na świecie festiwali filmowych poświęcony sztuce operatorów filmowych, jest dziś zaliczany do najważniejszych wydarzeń w branży filmowej. Ale aby osiągnąć sukces, Żydowicz musiał stawiać czoła kolejnym problemom i mierzyć się z rozmaitymi naciskami z zewnątrz.
- Przez te lata cały nasz zespół nauczyło to dużej odporności – mówił. - Zdarzało się, że różne partie polityczne próbowały uczynić z festiwalu tubę propagandową. Zawsze odmawiałem, ale dzięki temu wiarygodność Camerimage jest o wiele większa, niż gdybyśmy szli na kompromisy. Wielu się to nie podoba, bo przyzwyczailiśmy się, że w tym kraju można wszystko "jakoś" załatwić przez znajomości, poparcie, kumoterstwo. A nie tędy droga.
Pochwała od Spielberga
Żydowicz słynie ze stanowczego charakteru i bezkompromisowości. Nierzadko nie zgadza się na wyświetlenie danego filmu, jeśli tylko uważa, że produkcja jest „słaba”.
Zależy mu, by festiwal utrzymał jak najwyższy poziom. I chyba mu się udaje, bo wyrazy uznania płyną od największych twórców filmowych na świecie.
- Po trzeciej edycji Camerimage widziałem się ze Stevenem Spielbergiem. Powiedział mi wówczas, że jeżeli utrzymam niezależność festiwalu, to doczekam się chwili, w której Camerimage będzie uznawane za jedno z najważniejszych wydarzeń filmowych na świecie. I tego się trzymam – wspominał w rozmowie z MM Bydgoszcz.
Sądowe przepychanki
O Żydowiczu zrobiło się w mediach głośno, gdy między nim a prezydent Hanną Zdanowską doszło do sądowej przepychanki.
Żydowicz oskarżył Zdanowską o naruszenie dobrego imienia i narażenie na utratę zaufania społecznego („w wywiadzie dla prasy prezydent miała zarzucić mu negatywne dla miasta działania oraz przekazywanie radnym nieprawdziwych informacji dotyczących spółki Camerimage Łódź Center”, czytamy na stronie Radia Łódź. „Spółka miała wybudować w Łodzi centrum festiwalowo-kongresowe, gdzie miał się m.in. odbywać Festiwal Camerimage. Miasto wycofało się z projektu a w rewanżu Żydowicz przeniósł festiwal Camerimage do Bydgoszczy”), ona zaś, urażona, złożyła pozew o zniesławienie.
Awantura skończyła się, gdy sąd wydał wyrok uniewinniający.(sm/gk)