Krytycy mieli rację...
Sam Gruza, który początkowo próbował bronić swojego filmu, później jednak przyznał krytykom rację.
Po latach, gdy pytano go, czy stworzył jakiś film, którego się wstydzi, mówił:
- Owszem. "Gulczas, a jak myślisz" i "Yyyreek!!! Kosmiczna nominacja". Obie były na zlecenie prywatnego producenta. "Gulczasa" uważam za film dość dowcipny, jednak za mało w nim cudzysłowu - tłumaczył w magazynie "Show". - Przecież w tym filmie kpiłem i wyśmiewałem, a krytycy sądzili, że popieram zjawisko reality show. Krytykowano mnie za zatrudnianie naturszczyków, a przecież co drugi amerykański aktor to kelner, fryzjer, taksówkarz albo kurtyniarz.
Tłumaczył też, dlaczego zdecydował się zatrudnić uczestników "Big Brothera", którzy nie mieli żadnego aktorskiego doświadczenia.
- To był chwyt producencko-reklamowy człowieka, co finansował ten film. A po za tym, dlaczego mamy prefabrykować aktora po Szkole Aktorskiej, aby wiarygodnie grał Gulczasa, kiedy już mamy popularnego i prawdziwego Gulczasa? - mówił w wywiadzie dla portalu "Pisarze.pl".