Monica Bellucci: Nie boję się pokazywania swojego ciała
2 czerwca na ekranach kin pojawi się najnowszy film z Moniką Bellucci w roli głównej pt.: Za ile mnie pokochasz?. Tym razem ta przepiękna włoska aktorka wcieliła się w postać zmysłowej kurtyzany. Najlepszy orgazm w kinie od czasu „Kiedy Harry poznał Sally: - napisał recenzent gazety Hollywood Reporter. Jak aktorka czuła się w swej nowej roli? Przeczytaj w wywiadzie:
Kim jest Daniela? Dziwką o wielkim sercu, rozdartą między dwoma mężczyznami: klientem, który wygrał fortunę na loterii i swoim opiekunem, który nie chce jej odstąpić?
Monica Bellucci: To skomplikowana kobieta, która nie zaznała miłości, a jest przedmiotem pożądania mężczyzn. Bertrand Blier przedstawił mi tę postać jako prostytutkę, ale wyobrażałam ją sobie inaczej, i tak też podeszłam do jej zagrania.
Jak do kobiety gotowej podzielić się swoją miłością...
Monica Bellucci: Tylko ona nawet nie jest tego świadoma. Nawet nie ubiera się jak dziwka. Czytając scenariusz, wyobrażałam ją sobie paradującą w paskach do pończoch, żującą gumę i obnoszącą się dekoltem – jak przysłowiowa dziwka! A tu niespodzianka! Chodziło o kobietę zmysłową, ale ubraną klasycznie: w zwykłą sukienkę, kuse swetry, wysokie obcasy i płaszcz, w którym równie dobrze mogłaby pójść do kościoła. W tej postaci nie ma ani krzty wulgarności.. Wiele ironii kryje się za to w jej słowach: „Urodziłam się, żeby być kochaną. Po to istnieję”. ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ PIĘKNEJ MONIKI BELLUCCI Jak to się dzieje, że ta profesjonalistka, która z zasady nie powinna się zakochiwać, traci głowę dla swojego klienta – François?
Monica Bellucci: Bernard Campan czyni ze swojej postaci przeuroczego mężczyznę. Im lepiej go poznajemy, tym bardziej go lubimy. Daniela też przyzwyczaja się do tego, że to François pokochał ją tak jak nikt inny przedtem. Znowu zaczyna się krępować, staje się bardziej wrażliwa. Nawet gdy pod koniec filmu wpada w ramiona najlepszego przyjaciela François (granego przez Edouarda Baera), trudno jej się powstrzymać. Zmysłowość i stare przyzwyczajenia biorą nad nią górę, przez co unikamy popadania w sentymentalizm. Jesteśmy przecież w świecie Bertranda Blier.
Czy Danielę czeka stateczna przyszłość troskliwej żony i pani domu?
Monica Bellucci: Przez jakiś czas zapewne tak. Można ją sobie wyobrazić wywieszającą bieliznę jak Sophia Loren w „Szczególnym dniu”. Reżyser mruga porozumiewawczo do widza, oddaje hołd włoskiej wrażliwości, ludziom, którzy potrafią śpiewać na ulicach...
„Za ile mnie pokochasz?” jest historią o pieniądzach, która przeradza się w opowieść miłosną. To dość dwuznaczne...
Monica Bellucci: Owszem, ale przecież większość prostytutek wykonuje ten zawód dla pieniędzy. To jakiś sposób, żeby zabezpieczyć się też przed miłością. Gdy Daniela ją wreszcie znajdzie, straci głowę tak jak każda kobieta.
Jak Pani rozumie tytułowe pytanie?
Monica Bellucci: To fantastyczny tytuł! „Za ile” pasuje do początku filmu, „mnie pokochasz” to jego koniec. Miłość... zwycięża. Jest ślepa, więc pieniądze przestają się liczyć!
Kiedyś powiedziała Pani: „Nie ma wielkiej aktorki, która nie zagrałaby kiedyś dziwki”. Czy to naprawdę konieczny etap w karierze?
Monica Bellucci: Powiedziałam to dla żartu. Są jednak fantastyczne role, które weszły do historii kina: Sophia Loren w „Małżeństwie po włosku”, Catherine Deneuve w „Piękności dnia” i Gulietta Massina w „Nocach Cabirii”.
Daniela nie tylko rozpala mężczyzn, ale też łamie stereotypy.
Monica Bellucci: Zawsze szukam ryzykownych ról, które pozwalają mi się rozwijać. Blier to wyrobiony miłośnik kina, który za nic ma polityczną poprawność. Byłam pełna obaw, rozpoczynając zdjęcia. Miałam dużo tekstu do zapamiętania i musiałam poruszać się w różnych konwencjach. Mówi się, że uroda idzie w parze z siłą i wyklucza słabość, tak jakby piękno zabezpieczało przed cierpieniem. To bzdura i Blier w ogóle się tym nie przejmował. Poprosił mnie o zagranie pięknej kobiety, która jest przedmiotem pożądania, ale też osobą delikatną.
Na jak wiele mogliście sobie Państwo pozwolić w scenach rozbieranych? Gdzie leży granica między wstydem a wyuzdaniem?
Monica Bellucci: Wszystko zależy od reżysera. Ważny jest język ciała, którym można wyrazić wszystko, tak jak twarzą.
Nie boję się pokazywania swojego ciała, czego dowodem jest „Nieodwracalne”, gdzie zostało ono sprowadzone do funkcji przedmiotu. To bardzo osobista kwestia. Jeśli nagość jest ważna dla budowania postaci, zawierzam reżyserowi. Decydując się na pracę z Bertrandem Blier, wiedziałam, że nie będę grać poczciwej siostrzyczki. Ale film zachował dużo przyzwoitości...