"Mroczny rycerz" to najmroczniejsza część cyklu. Ale czy najlepsza?

Na pewno jest najbardziej kasowa. W USA „Mroczny rycerz” w ciągu zaledwie 10 dni zarobił 300 mln dolarów. Szaleństwo na punkcie filmu ogarnęło także Europę. Jak tak dalej pójdzie„Mroczny rycerz” trafi na sam szczyt listy kinowych przebojów wszech czasów. Pytanie tylko, czy zasłużenie?

07.08.2008 13:17

Film zrywa z komiksową umownością. To kino utrzymane w konwencji serio. Bruce Wayne - Batman nie jest superbohaterem w stylu Spider-Mana czy Supermana. Nie dysponuje żadnymi nadprzyrodzonymi mocami czy super umiejętnościami. Przewagę nad przeciwnikiem dają mu techniczne gadżety i kostium. Bez nich jest zwyczajnym facetem. No może nie do końca... Ma super chatę, miliardy dolarów na koncie i bez problemów uwodzi połowę tancerek z moskiewskiego baletu. Ale poza tym niczym nie różni się od zwykłego Kowalskiego czy Smitha. Można go zranić. Można go zabić.

Ten rys zwyczajności sprawia, że historia o komiksowym rodowodzie nabiera pozorów realizmu. Tym bardziej, że scenariusz odwołuje się do lęków dręczących współczesny świat – lęku przed terroryzmem oraz wywołanym przez niego chaosem i anarchią. Pesonifikacją tych lęków jest w „Mrocznym rycerzu” przeciwnik Batmana – Joker.

To nie ekscentryczny błazen z „Batmana” Tima Burtona. Heath Ledger zagrał Jokera na poważnie, bez wygłupów i aktorskich szarż Jacka Nicholsona. Jego Joker to socjopata. Zabija, bo sprawia mu to przyjemność, bo chce udowodnić, że ludzie z natury są źli. Ledger w „Mrocznym rycerzu” jest świetny. Jego Joker jest demoniczny, cyniczny i w tym cyniźmie straszny, bo Ledger ani na chwilę swojej roli nie przerysował.

Równie ciekawy jest Batman grany przez Christiana Bale’a. Oczywiście trudno szukać psychologicznych niuansów w adaptacji komiksu, ale reżyser Christopher Nolan i Bale pokusili się o interesujące rozwinięcie postaci Batmana. To nie jest bohater bez skazy. Batman popełnia błędy. Daje się ponieść… emocjom i to nie zawsze tym pozytywnym. Torturuje przeciwników. Pozwala, by ginęli przez niego inni. Kierujące nim poczucie misji przeplata się z pragnieniem zemsty. Niewiele dzieli je od szaleństwa. Batman i Joker mają ze sobą zaskakująco wiele wspólnego!

To z kolei sprawia, że „Mroczny rycerz” jest kinem rzeczywiście mrocznym. To najbardziej ponura część całego „Batmanowego” cyklu. Christopher Nolan wie, jak budować dekadencki klimat. Jest mistrzem w operowaniu czernią. W jego filmach ma ona zaskakująco wiele odcieni. Swoje robi też nastrojowa muzyka Hansa Zimmera.

Jednak nie da się zrobić z komiksowego bohatera postaci na miarę szekspirowskiej tragedii. Dopisywanie drugiego dna do sensacyjnej intrygii mija się z celem. Realistyczna otoczka i aluzje do problemów współczesnego świata nie wystarczą, by zacząć serio traktować faceta przebranego za nietoperza. Dlatego mimo wszystkich plusów, mimo świetnych efektów specjalnych i sensacyjnej akcji, „Mroczny rycerz” ustępuje „Batmanowi” Tima Burtona. To była perfekcyjna adaptacja komiksu.

P.S. „Mroczny rycerz” najlepiej sprawdza się w kinach typu IMAX. Wielki ekran i ostry jak brzytwa obraz potęgują efekt niektórych scen. Kiedy Batman stoi na szczycie wieżowca można naprawdę dostać zawrotu głowy!

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)