"Na karuzeli życia" [RECENZJA]: To nie jest film o miłości
Kolejny rok, a z nim kolejny film w reżyserii Woody’ego Allena. W grudniu obchodzący swoje 82. urodziny amerykański reżyser, tym razem zaprezentuje barwne życie mieszkańców dzielnicy, która brzmi i wygląda jak z baśni zaczerpnięta - Coney Island.
"Na karuzeli życia” - film równie barwnie prezentujący się, co brzmiący - przedstawia jedno z najlepszych aktorskich wcieleń laureatki Oscara - Kate Winslet, a także przywraca do łask zapomnianego już przez kinowego widza, ikonę amerykańskiej komedii z lat 80. - Jimego Belushi. O Woodym Allenie można powiedzieć wiele rzeczy. Niemniej, ten podstarzały kontrowersyjny reżyser nigdy nie wychodzi z mody. Przez widzów na całym świecie Allen bywa szanowany, wyklęty, bądź też wzbudza irytację swoim trwającym od prawie 60 lat monopolem nad amerykańską kinematografiom. Jednak po raz kolejny, po ponad 64 produkcjach, które wyreżyserował wcześniej, i tym razem nie można powiedzieć, że oglądając "Na karuzeli życia” mamy do czynienia z podrzędną rozrywką. Czy kochamy, czy też odpychamy od siebie myśl o tym neurotycznym, nowojorskim filmowcu - film "Na karuzeli życia” wciąż jest doskonałym przejawem światłoczułego geniuszu z udziałem najznakomitszych gwiazd współczesnej kultury.
Woody Allen, jako reżyser, niejednokrotnie udowodnił, że potrafi w sposób wręcz niezapomniany, a nawet ikoniczny zaprezentować dramatyczne umiejętności swoich aktorek. Tak było w przypadku licznych kobiecych oscarowych kreacji w jego filmach, z udziałem Diane Keaton ("Annie Hall” 1977), Miry Sorvino ("Jej wysokość Afrodyta” 1995), Penelope Cruz ("Vicky Cristina Barcelona” 2008), czy choćby Cate Blanchett ("Blue Jasmine” 2013). W swoim najnowszym dziele, Allen ponownie wykorzystał całą gamę aktorskich możliwości, nagrodzonej wcześniej złotą statuetką Akademii, zachwycającej Kate Winslet. W filmie "Na karuzeli życia” Winslet gra starzejącą się aktorkę o niedoścignionym marzeniu teatralnej sławy. Jej widoczna desperacja wiąże się również z pracą koktajlowej kelnerki, którą musi wykonywać w najbardziej turystycznym, a zarazem kiczowatym zakątku Nowego Jorku - Coney Island. Jej dotychczasowa niedola z dnia na dzień zaczyna nabierać żywszych kolorów, a ona sama lepszej perspektywy na przyszłość, kiedy w jej życiu pojawia się młodszy ratownik, grany przez Justina Timberlake'a. Niestety - małżeństwo z byłym alkoholikiem, kierownikiem karuzeli i kryminalna przeszłość jej równie pięknej, co i młodo wyglądającej pasierbicy, zaczynają stawać na drodze do jej wyimaginowanego szczęścia.
Jest to prosta i znana historia miłosna. Niemniej nowojorskie Coney Island z wesołym miasteczkiem w tle, muzeum osobliwości i niekończącą się promenadą wzdłuż Oceanu Atlantyckiego - nadadzą tej opowieści niezapomniany koloryt i, jak zwykle w przypadku Allena, unikatowy sznyt. "Na karuzeli życia” nie jest filmem o miłości. To przede wszystkim zachwycający manifest talentu aktorki, która jak nikt, potrafi wcielić się w kobietę wzgardzoną. Przewidywana oscarowa nominacja dla Kate Winslet oraz zachwycające zdjęcia krainy, która istnieje naprawdę - na krańcach dzielnicy, gdzie Brooklyn łączy się z Oceanem - autorstwa Vittorio Storaro, powinny zachęcić każdego szanującego się widza do kin. Ponieważ, któż inny pokaże nam Nowy Jork jak z bajki, jeżeli nie Woody Allen. Nie ważne kiedy i nie ważne w jakiej odsłonie. Po raz kolejny - tak i jeszcze raz tak.