Trwa ładowanie...
d2i6hl7
planeta skarbów
04-12-2006 18:07

Na umrzyka skrzyni...

d2i6hl7
d2i6hl7

Piraci byli obok Indian największą fascynacją mojego dzieciństwa. Pamiętam, że przechodziłem swoiste okresy, kiedy owe zainteresowania pochłaniały mnie całkowicie i wtedy nie czytałem o niczym innym, jak tylko o przygodach morskich rozbójników bądź czerwonoskórych wojowników. Moja piracka pasja rozpoczęła się - tu niespodzianka - od lektury powieści Howdena Smitha Złoto z Porto Bello będącej kontynuacją Wyspy skarbów. Wydawana w zeszytach książka tak mnie wciągnęła, że zaraz po jej skończeniu sięgnąłem po dzieło Roberta Louisa Stevensona. I zaczęło się - filmy, komiksy, kolejne książki. Do dziś z łezką w oku wspominam, jak w nocy, przy latarce czytałem pod kołdrą Pod piracką banderą. Sentyment do pirackich tematów pozostał mi do dnia dzisiejszego, stąd też chyba jestem jednym z niewielu widzów, którym podobała się zjechana przez krytykę Wyspa piratów Renny'ego Harlina z 1995 r. ;)

Wchodząca właśnie na nasze ekrany Planeta skarbów ze studia Walta Disneya to film, który obudził moje 'pirackie wspomnienia. Animowana produkcja jest bowiem ekranizacją Wyspy skarbów Roberta Louisa Stevensona, której akcja przeniesiona została w przestrzeń kosmiczną.

Bohaterem filmu jest Jim Hawkins, kilkunastoletni chłopak, w którego ręce trafia mapa wskazująca położenie Planety Skarbów, legendarnego miejsca, gdzie ponoć zgromadzono niezliczone bogactwa zdobyte przez kosmicznych piratów. Wspólnie ze swoim przyjacielem doktorem Dopplerem Jim wyrusza na wyprawę mającą na celu odnalezienie planety. Nie wie jednak, że na swojej drodze spotka bandę krwiożerczych piratów, którzy zrobią wszystko aby zdobyć skarby i nie będą chcieli się nimi dzielić.

Przeniesienie akcji powieści Stevensona w przestrzeń kosmiczną dawało twórcom możliwość bardzo kreatywnego przedstawienia świata, z czego skwapliwie skorzystali. I tak, Długi John Silver stał się cyborgiem, którego połowa ciała składa się z mechanicznych protez, a w miejsce nieodłącznej papugi otrzymał 'Morfika', niewielkie, psotne stworzonko zdolne zmieniać kształty. Z kolei szalony Ben Gunn, którego podróżnicy spotkali na wyspie, w Planecie skarbów zastąpiony został irytującym robotem o imieniu B.E.N.
Niestety, mimo ciekawych pomysłów Planeta skarbów nie jest udaną adaptacją powieści Stevensona. O ile sposób realizacji filmu zasługuje na najwyższe uznanie - twórcy w umiejętny sposób połączyli ze sobą trójwymiarową grafikę komputerową z tradycyjną animacją - o tyle fabuła pozostawia wiele do życzenia. Autorzy postawili na szybką akcję, efektowne pościgi i kosmiczne pojedynki na plan dalszy spychając akcenty humorystyczne oraz do minimum ograniczając fabułę, która jest tak prosta, że aż prostacka.

Planeta skarbów to film po prostu 'pusty'. Wizualnie zachwyca i nic ponadto. Mnie, po 30 minutach projekcji film zaczął najzwyczajniej w świecie nużyć, a ożywiałem się jedynie w scenach z udziałem kapitan Amelii, która moim zdaniem jest jedną z najciekawszych bohaterek stworzonych w studiu Disneya. Nie polecam wycieczki do kina.

d2i6hl7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2i6hl7