''Powrót Wilczycy''
Kiedykolwiek zastanawialiście się, czemu Marek Piestrak nazywany jest polskim Edem Woodem? To koniecznie obejrzyjcie ten film. Jeśli część pierwsza była kameralnym filmem grozy, porównywalnym do produkcji studia Hammer, to sequel jest zupełnym pójściem na całość.
Gumowe monstrum, aktorstwo gorsze niż w części pierwszej (owszem, to możliwe), scenariusz dziurawy jak szwajcarski ser. To co miało wywoływać spazmy panicznego strachu, żenuje i powoduje ból brzucha… ze śmiechu. Tylko dla masochistów lub koneserów ekstremalnych wrażeń.
Choć z drugiej strony – chwała reżyserowi, że zmierzył się z tak niepopularnych w naszym kraju gatunkiem. Niestety - wyszło jak zawsze.