Niezrozumiała decyzja
Również decyzja jury w 1997 r. była niezrozumiała i szeroko komentowana. Cezary Pazura, który przyjechał do Gdyni z czterema filmami, które dziś są klasykami ("Kiler", "Sztos", "Sara", "Szczęśliwego Nowego Jorku"), był murowanym kandydatem do nagrody dla najlepszego aktora. Byli o tym przekonani dziennikarze, koledzy po fachu i widzowie. Zresztą Pazura był wówczas jedną z największych gwiazd. Wszystko łączyło się w idealną całość. Niestety, Złotego Lwa za rolę w "Bandycie" zgarnął niemiecki aktor Til Schweiger.
Co ciekawe, aktor nie odebrał nagrody. Ba, część twórców żartowała, że być może nawet nie wie o tym, że otrzymał właśnie najważniejszą polską nagrodę filmową. Juliusz Machulski nagrodzenie Niemca nazwał "kolejną humorystyczną decyzją jury w historii festiwalu". Również Cezary Pazura nie krył rozgoryczenia.
"Gratuluję panu Krzysztofowi Krauze, członkowi jury, który - nie wiedzieć czemu - uważał, że nawet jeśli nagroda mi się należy, to mi jej nie przyzna" – powiedział aktor.
Pikanterii dodawał też fakt, że jednym z producentów "Bandyty" był Lew Rywin, który przy okazji bycia prezesem Canal+, wsparł finansowo festiwal.