Nie pozwolili im przyjechać do Gdyni. Niezrozumiała decyzja

14 filmów zostało zakwalifikowanych do Konkursu Głównego 45. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Mogło być ich 16, ale komisja nie pozwoliła przyjechać m.in. historii o 50-latce szukającej seksu. Dlaczego?

"Maryjki" - tego filmu zabraknie w Gdyni. Jakich jeszcze?
"Maryjki" - tego filmu zabraknie w Gdyni. Jakich jeszcze?
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Tegoroczny skład Konkursu Głównego jest bardzo dobry. Ale corocznie powtarza się ten sam scenariusz, bo każda selekcja festiwalu w Gdyni budzi większy lub mniejszy sprzeciw twórców odrzuconych filmów. Dyrektor Artystyczny stojący za większością zakwalifikowanych filmów musi być przygotowany na środowiskowe niesnaski i zapewne będzie w stanie obronić swoje wybory. Jak oceniać brak tego czy innego filmu w Konkursie Głównym festiwalu w Gdyni? Odpowiedź wydawać może się bardzo prosta. Pominięte filmy mogły po prostu nie spełnić oczekiwań Dyrektora Artystycznego, Komisji Selekcyjnej i/lub Komitetu Organizacyjnego. Teorie spiskowe odkładam na bok…

Jednak to nie jeden człowiek stoi za selekcją festiwalu w Gdyni. O wyborze filmów do Konkursu Głównego decyduje grono kilkunastu osób. Nie znamy ich nazwisk, ale wiemy jakie instytucje reprezentują. Odpowiedź znaleźć można w Regulaminie festiwalu. Dyrekcja Festiwalu jest dwuosobowa (Dyrektor Festiwalu i Dyrektor Artystyczny). Na Komitet Organizacyjny składają się zaś przedstawiciele ośmiu instytucji oraz inni "niesprecyzowani partnerzy Festiwalu" (przyjmowani na wniosek członka Komitetu Organizacyjnego, za zgodą większości Organizatorów).

W sumie są to: Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Polski Instytut Sztuki Filmowej, Stowarzyszenie Filmowców Polskich, Samorząd Województwa Pomorskiego, Miasto Gdynia (zwani "Organizatorami") oraz Telewizja Polska SA, Instytut Adama Mickiewicza, Narodowe Centrum Kultury (zwani "Współorganizatorami Festiwalu"). W sumie to ponad 10 osób. To oni decydują wspólnymi siłami o składzie Konkursu Głównego, to w wyniku ich rozmów i dyskusji buduje się kształt Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych.

14 zamiast 16

Pierwsza rzecz, która w tegorocznej selekcji budzi zaskoczenie. Zgodnie z regulaminem w Konkursie Głównym 45. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni mogło się znaleźć do 16 produkcji. 12 z nich zaproponować miał Dyrektor Artystyczny i w pełni wywiązał się z tego zadania. Cztery kolejne wskazać miał Komitet Organizacyjny. Niejednokrotnie pojawiała się w środowisku opinia, że te cztery tytuły to "wentyl bezpieczeństwa", możliwość dodania filmów "słusznych", "pominiętych", "ważnych inaczej". Jednak w tym roku Komitet Organizacyjny do konkursu włączył tylko dwa filmy i rodzi się pytanie, dlaczego nie cztery?

Dlaczego?

Powód może być prozaiczny. Tegoroczny festiwal ma bardzo szczególną formułę, a jeśli dojdzie do skutku w fizycznie, to trwał będzie o jeden dzień krócej niż zazwyczaj (8-12 grudnia). Obok 14 filmów w Konkursie Głównym jest też sześć filmów w Konkursie Filmów Mikrobudżetowych oraz 27 tytułów w Konkursie Krótkometrażowym. Spora liczba, a centrum festiwalowe w Gdyni ma swoją wyporność.

Do głosu dochodzą więc ograniczenia logistyczne, choć mówi się powszechnie, że to najważniejszy festiwal w Polsce, najważniejszy dla rodzimego kina i podobno "innych festiwali w naszym kraju nie potrzebujemy".

W dodatku w tym roku pandemia wymusza znaczące ograniczenia. Podsumowując: Dyrektor Artystyczny i jego spojrzenie na polskie kino + decyzje Komitetu Organizacyjnego + możliwości logistyczne + sytuacja z Covid-19 + Bóg wie co jeszcze = wynik selekcji festiwalu w Gdyni. I choć wynik tego działania jest oczywisty, to jednak brakuje w tegorocznej selekcji kilku filmów, o które postanowiłem się upomnieć.

Nieobecni wystąp!

"Maryjki" Darii Woszek i "Fisheye" Michała Szcześniaka to bardzo oryginalne, autorskie i doceniane już na festiwalach rodzime debiuty. A o debiutantów dbać trzeba szczególnie. Oba filmy zostały odrzucone w procesie selekcyjnym tegorocznej Gdyni ponieważ regulamin wykluczał ubieganie się o udział w Konkursie Głównym produkcji, które brały udział w selekcji w latach poprzednich.

Może warto przypomnieć, że selekcja przed rokiem pozostawiała wiele do życzenia i dopiero po awanturze w środowisku włączono do Konkursu Głównego m.in. "Mowę ptaków" Xawerego Żuławskiego i późniejszego laureata nagrody za debiut, "Supernovą" Bartosza Kruhlika. Znany jest też z historii w Gdyni przypadek, w którym pewien film odrzucony w selekcji w jednym roku, przeszedł selekcję dwa lata później…

O włączenie "Fisheye" do konkursu w edycji 2020 zabiegała m.in. Gildia Reżyserów Polskich, przytaczano argumenty przemawiające za tym filmem (m.in. nowy montaż, wydłużony proces produkcji). Nie przyniosło to skutku, choć w samym gronie organizatorów w Gdyni były podobno osoby, które starały się przeforsować te filmy do Konkursu. Wygląda na to, że demokratyczna większość widziała to inaczej.

To nie wszystko...

Nieco bardziej zastanawiający jest brak w Konkursie Głównym debiutu Sylwestra Jakimowa "Jakoś to będzie", którego produkcją zajął się Jerzy Kapuściński. To jeden z tych producentów, którzy "mają nosa" do debiutów. Krótko o Kapuścińskim: To pod jego okiem w ostatnich latach powstały m.in. "Cicha noc" (Złote Lwy w Gdyni) i "Supernova" (nagroda za debiut!), a wcześniej i później wiele innych znakomitych filmów.

Przed dwoma laty Gdynia nie przyjęła do Konkursu Głównego jego "53 wojen" w reżyserii Ewy Bukowskiej, przed rokiem nie zakwalifikowano "Eastern" Piotra Adamskiego i w mojej ocenie ten drugi przypadek był wielką stratą dla festiwalu. W zeszłym roku Kapuściński miał też w Konkursie debiut Małgorzaty Imielskiej "Wszystko dla mojej matki", w tym roku ma "Salę samobójców. Hejtera" oraz w produkcji jeszcze "Wiarołoma" Piotra Złotorowicza.

Niestety nie znam filmu Sylwestra Jakimowa, trudno mi więc ocenić decyzję organizatorów. Za to znam prace Jerzego Kapuścińskiego i jakoś wewnętrznie ufam jego rozumieniu kina, doceniam odwagę tworzenia takich filmów, jak "Eastern", który dla zeszłorocznej komisji selekcyjnej był zapewne niezrozumiały, bo jak inaczej tłumaczyć jego brak w Konkursie Głównym?

Świetne polskie kino, którego zabrakło

Znam za to "Maryjki" oraz "Fisheye" i są to moim zdaniem bardzo autorskie i nieprzeciętne wypowiedzi w polskim kinie. Biorąc pod uwagę zeszłoroczne zamieszanie z selekcją, powinno się nieco inaczej ocenić odrzucone wtedy filmy. Przynajmniej te przed kinowymi premierami, te będące jeszcze w produkcji, czekające na swoje "5 minut".

Komitet Organizacyjny jest praktycznie niezmieniony, przywrócono tylko funkcję Dyrektora Artystycznego. Zapowiadana reforma festiwalu potrwa zapewne nieco dłużej. Byłoby sporą odwagą, gdyby w Konkursie w Gdyni znalazł się horror "W lesie dziś nie zaśnie nikt" Bartosza M. Kowalskiego, który o polskim kinie mówi coś ciekawego i oryginalnego, w przeciwieństwie do dość oczywistego "Zieji".

Nie znam dokładnie listy filmów, które zostały zgłoszone do Gdyni, było ich podobno około 30. Jednak przeglądając plany produkcyjne, wypatrzyłem kilka tytułów, które w Gdyni mogły się pojawić, ale na listach konkursowych ich nie ma. Oto moje typy filmów odrzuconych:

"Hura, wciąż żyjemy!" - reżyseria Agnieszka Polska. Ten film będzie miał swoją premierę na Nowych Horyzontach. Producentką jest Anna Gawlita z Kijora Film, w obsadzie m.in. Piotr Polak i Bartosz Bielenia.

"Polot" - reżyseria Michał Wnuk z udziałem Macieja Musiałowskiego, film który niebawem wejdzie do polskich kin. Film wyprodukowany przez studio Kadr, Filipa Bajona i zmarłego niedawno Włodzimierza Niederhausa.

"Komar" Filipa Jana Rymszy, którego premiera odbyła się w tym roku na festiwalu w Wenecji i będzie pokazany na festiwalu Nowe Horyzonty.

"Zajęcia rekreacyjne" Pawła Wendorffa, autora znanego z filmu "Nie ten człowiek".

"Proste rzeczy" Grzegorza Zaricznego, film przyjęty do Konkursu Międzynarodowego festiwalu Nowe Horyzonty.

"Czarny młyn" Mariusza Paleja, kolejna w polskiej kinematografii propozycja kina familijnego. W konkursie są "Tarapaty 2".

Są też filmy, które były już w polskich kinach, ale ich poziom był – delikatnie rzecz ujmując – nie najwyższych lotów lub były propozycjami ściśle komercyjnymi. Są podobno tacy, którzy widzieliby w Gdyni "Psy 3” i "Zenka".

I na koniec kilka tytułów, które będą wydarzeniami w polskim kinie w 2021 roku, a wydawało się, że mogą zaistnieć na tegorocznym festiwalu w Gdyni. Jak udało mi się ustalić "Broad Peak", "Orzeł. Ostatnia misja" i "Najmro" nie były zgłaszane do tegorocznej edycji festiwalu w Gdyni, a prace nad nimi wciąż trwają.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (26)