W ostatnich latach na arenie światowej kinematografii łatwo można dostrzec zamiłowanie i modę na mroczne opowieści dystopiczne.
Zlepek klasycznych motywów przerażającej wizji człowieka w przyszłości, zaczerpniętych zarówno z kina jak i literatury, jest dziś bardziej widoczny niż krwiożerczy wampir rodem z Ameryki. Otwieramy przysłowiową lodówkę a tam Edward pragnący pulsującej tętnicy i uciśniony mentalnie lud połowy XXI wieku. Na kanwie naszych dzisiejszych preferencji, szwedzki reżyser - Tarik Saleh, zrealizował politycznie niepokojący film o niebanalnej estetyce.
W swoim obrazie Saleh łączy cytaty z Orwella, Fritza Langa, Huxleya, a nawet z "Łowcy androidów" Ridleya Scotta. Jednak poza frapującą stroną wizualną, "Metropia" stanowi kolejny przykład spiskowego thrillera, w którym głośno słychać jedynie takie hasła jak: totalitaryzm, globalizacja, propaganda i realny socjalizm. A mniej się czerpie inspiracji z nietuzinkowego myślenia prekursorów tejże tematyki.
"Metropia" to wyprodukowana przez Zentropę, mroczna opowieść fantastyczno-naukowa, rozgrywająca się w Europie przyszłości. Tutaj gigantyczna sieć metra łączy ze sobą najodleglejsze zakątki kontynentu, a "nowy wspaniały świat" skrywa w sobie przerażającą tajemnicę. Z biegiem wydarzeń doświadczymy nieograniczonej inwigilacji, poznamy jednego samoświadomego bohatera, odrętwiałe społeczeństwo i piękną femme fatale. A wszystkiemu winny będzie… szampon.
Historia jest z goła ciekawa, jednak większości widzom już doskonale znana. Postapokaliptyczny klimat i "niewyobrażalne konsekwencje konsumpcyjnego stylu życia" są niczym naszą równoległą rzeczywistością filmową, w której już bezbłędnie potrafimy się odnaleźć i egzystować.
Odstawiając fabułę "Metropii" na bok, należy przyznać, że najbardziej godna uwagi i pochwały jest warstwa estetyczna. Kolejny dowód na to, że europejskie animacje nie mają sobie równych. Film ogląda się z lubością i w każdej minucie nasyca nasze oko surrealistycznymi wrażeniami, niczym z kuźni Bagińskiego. "Metropia", która na bazie fabularnej jest wyraźnie i z zamierzenie wyprana z emocji, wizualnie nas fascynuje. Efektownym podkreśleniem omawianego kontrapunktu jest doskonałe dobranie aktorów dubbingowych. Głębokie, stonowane ale jednocześnie charyzmatyczne głosy znanych aktorów, jeszcze bardziej pogłębiają nasz zachwyt nad światem przedstawionym i umiejętnie uwodzę publiczność. Ale tym razem w dość mrocznym i niepokojącym stylu. Vincent Gallo, Juliette Lewis, Alexander i Stellan Skarsgard niepostrzeżenie przyczynili się w ogromnym stopniu do oczarowania nas niezwykłym światem skrajności i humanitarnego minimalizmu.
Film warty obejrzenia.