Trwa ładowanie...
19-04-2000 02:00

Nietypowy Słowianin

Nietypowy Słowianin
d35qtul
d35qtul

Omar Sangare, mimo młodego wieku, znany jest już wielu widzom. Ostatnio coraz częściej pojawia się na ekranach naszych telewizorów. My spotkaliśmy go na planie nowej polskiej komedii "Świąteczna przygoda".
Mirosław Mikulski: Kogo pan gra w "Świątecznej przygodzie"?
Omar Sangare: Film opowiada o wędrówce małej dziewczynki, która chce uratować od bankructwa dom dziecka, a ja gram taksówkarza. Rola bardzo mi odpowiada i dobrze się w niej czuję. Lubię prowadzić samochód i jeśli tylko mogę, korzystam z tej możliwości - tu mogę korzystać do woli. Mieliśmy też kilka niebezpiecznych ujęć - na przykład porwanie taksówki, gdzie jestem obezwładniany, a potem torturowany. Gram w tych wszystkich scenach z dużą satysfakcją masochisty. Nie korzystam, ani z pomocy dublerów, ani kaskaderów.
M.M.: Lubi pan komedie?
O.S.: Lubię komedie, choć gra się w nich dużo trudniej. O sukcesie filmu decyduje tylko i wyłącznie werdykt publiczności. Jeżeli przychodzi do kina, śmieje się i bawi - to znaczy, że film jest dobry. Scenarzysta, reżyser i aktorzy wykonali dobrą robotę. W przypadku dramatu, niepowodzenie u widzów zawsze można sobie wytłumaczyć, że publiczność nie zrozumiała przesłania filmu. W komedii nie ma takiej możliwości.
M.M.: Co się stało z pana włosami. Kiedyś nosił pan bujną czuprynę, która nagle zniknęła?
O.S.: Moje włosy zostały u fryzjera. Z taką prośbą zwrócił się do mnie reżyser Krzysztof Warlikowski z Teatru Studio, gdzie jestem na stałe zatrudniony. Fryzjer zdjął mi skalp i tak już zostało. Staram się teraz do tego przyzwyczaić. Idzie mi to szybko, ponieważ taka fryzura, jaką mam teraz, jest bardziej uniwersalna. Nie ogranicza mnie twórczo i daje większe możliwości artystyczne.
M.M.: Wynika z tego, że prędko nie odrosną?
O.S.: Raczej nie, choć zdarza się, że czasami przed kamerą nagle i niespodziewanie pojawiają się. Tak jest i w tym przypadku. Mam bujne blond loki i wyglądam jak prawdziwy Słowianin.
M.M.: Kilka lat temu zdobył pan nagrodę na Międzynarodowym Festiwalu Teatrów Niezależnych w Nowym Jorku. Dlaczego zdecydował się pan na pracę w Polsce, a nie w USA?
O.S.: Tu się urodziłem, wychowałem i wykształciłem. W Polsce czuję się jak u siebie w domu. Propozycje jakie tu otrzymuję skutecznie powstrzymują mnie od wyjazdu. Oczywiście, jeżeli mam ciekawe propozycje z zagranicy i mogę wyjechać - robię to. Byłem na festiwalu teatralnym w Edynburgu ze swoim monodramem, a potem prowadziłem tam zajęcia ze studentami. Podobnie było w Nowym Jorku. Na szczęście udaje mi się łączyć swoje pasje na różnych płaszczyznach i wykonywać zawód w wielu krajach.
M.M.: A marzenia o Hollywood?
O.S.: Zawsze są - u każdego aktora. Nie mam jednak ochoty na histeryczne rzucenia się w niewiadome i niepewne. Jeśli kiedyś będę miał szczęście tam się zjawić, będzie to wynik mojej konsekwencji i drogi, którą mam jeszcze przed sobą. Na razie korzystam z propozycji, które tu dostaję i w ten sposób realizuje swoje plany.
M.M.: Trudno w Polsce młodemu aktorowi dostać pracę i zrobić karierę?
O.S.: Nie wiem, na szczęście mam już to za sobą. Poważnie mówiąc, w tym zawodzie o sukcesie decyduje chęć do pracy i zaangażowanie w to, co się robi. Szczęśliwie udaje mi się do tej pory realizować swoje zamierzenia. Gram w trzech warszawskich teatrach - Studiu, Rozmaitości i Polskim. Pojawiam się w "Złotopolskich", a niedawno zagrałem w nowym filmie Mariusza Trelińskiego "Egoiści", który wkrótce wejdzie na ekrany.
M.M.: W pana rodzinie nie było tradycji aktorskich - pana ojciec skończył elektronikę, a matka medycynę. Dlaczego zdecydował się pan na aktorstwo?
O.S.: Było to najlepsze wytłumaczenie mojego istnienia pod tą szerokością geograficzną. Nie żałuję tego, choć aktorstwo bywa bolesne, męczące i żmudne, a czasami wręcz nudne. Ale tak jest tylko czasem. W dalszym ciągu ta praca jest moją pasją i jestem szczerze zaangażowany w to, co robię.

d35qtul
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d35qtul