Nowy hit Netfliksa. Gołe pośladki Wahlberga go nie ratują

W minioną sobotę na platformie streamingowej pojawił się nowy przebój – "Czas dla siebie". Komedia z Markiem Wahlbergiem i Kevinem Hartem cieszy się dużą popularnością, ale recenzje zbiera koszmarne. "To jedna z najgorszych oryginalnych produkcji Netfliksa" – twierdzą krytycy.

Mark Wahlberg komedii
Mark Wahlberg komedii
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Mark Wahlberg i Kevin Hart należą do tych hollywoodzkich aktorów, którzy związali się z Netfliksem wieloletnią umową. Obejmuje ona realizację kilku projektów na przestrzeni 5 lat. Pierwszym filmem Wahlberga na platformie streamingowej było "Śledztwo Spencera" z 2020 r. Telewizyjny średniak, ale do obejrzenia. "Lekki, łatwy i dość przyjemny, choć naiwny" – pisali krytycy. Sensacyjna produkcja jeszcze niedawno znajdowała się w pierwszej dziesiątce największych przebojów Netfliksa w historii pośród fabularnych filmów.

Kevin Hart ma już na koncie zbierający bardzo dobre recenzje miniserial "Szczera prawda", wartościowy dramat "Ojcostwo", a także tegoroczny przebój "Człowiek z Toronto". Ten ostatni tytuł nikogo już nie zachwycił. Przez krytyków został nazwany gniotem. Kolejna produkcja z Hartem udowodniła jednak, że można zrealizować jeszcze gorszy film.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Amerykański krytyk Austin Burke napisał o "Człowieku z Torono": "Pomiędzy głównymi bohaterami jest chemia, Woody Harrelson i Kevin Hart potrafią skupić na sobie uwagę, ale brakuje scenariusza. A bez przekonującego scenariusza trudno zrobić interesujący, godny uwagi film. Widzimy więc jedynie kalkę z innych tego typu produkcji oraz wcześniejszych ról granych przez Harrelsona i Harta".

O komedii "Czas dla siebie" krytycy piszą podobnie, ale są jeszcze bardziej surowi w ocenach. Na portalu Rottentomatoes "Człowiek z Toronto" otrzymał od nich 24 proc. pozytywnych ocen, najnowsza produkcja Netlfiksa już tylko 7 proc. Schemat obu filmów jest zresztą niemal identyczny: dwóch całkiem różnych od siebie bohaterów, jeden biały, drugi czarny, z których jeden wywraca drugiemu życie do góry nogami.

Jednak w przeciwieństwie do "Człowieka z Torono", gdzie krytycy dopatrzyli się chemii pomiędzy Harrelsonem i Hartem, w "Czas dla siebie" brakuje nawet tego. Adam Graham z "Detroit News" napisał: "Można odnieść wrażenie, że aktorzy rozmijali się na planie, a filmowcy łączyli sceny z ich udziałem na etapie postprodukcji. Aż trudno uwierzyć, że mając do dyspozycji Wahlberga i Harta, którzy nieraz udowodnili, że potrafią rozbawić widzów w komediach, nie udało się twórcom 'Czasu dla siebie' sklecić choć jednego dobrego żartu. Ten oszałamiająco nieśmieszny film opiera się wyłączne na sprośnych i zużytych gagach oraz gołych pośladkach Marka Wahlberga".

Widzowie platformy streamingowej komedię jednak oglądają (gwiazdy przyciągają uwagę), choć dobrych ocen też jej nie wystawiają (na Rottemtoamtoes jedynie 29 proc. pozytywnych opinii). "Czas dla siebie" podczas premierowego tygodnia znalazł się na szczycie netfliksowego box office'u. W ciągu pierwszych dwóch dni oglądany był przez 59,3 mln godzin. Na trzecim miejscu zestawiania sklasyfikowany został polski przebój "Kolejne 365 dni" (27 mln godzin, a w sumie 66 mln godzin).

Słuchasz podcastów? Jeśli tak, spróbuj nowej produkcji WP Kultura o filmach, netfliksach, książkach i telewizji. "Clickbait. Podcast o popkulturze" dostępny jest na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach. A co, jeśli nie słuchasz? Po prostu zacznij!

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)