''Och, Karol'': Co dziś porabia pierwszy playboy PRL‑u?
Choć na kinowych ekranach pojawiał się regularnie już od lat 70., prawdziwą popularność przyniósł mu dopiero film z 1985 roku, „Och, Karol”, niezwykle odważna komedia (o zabarwieniu erotycznym!). Jako Karol Górski podbił serca kobiet – na ulicach nie mógł opędzić się od rozkochanych fanek... i wściekłych mężczyzn!
Choć na kinowych ekranach pojawiał się regularnie już od lat 70., prawdziwą popularność przyniósł mu dopiero film z 1985 roku, „Och, Karol”, niezwykle odważna komedia (o zabarwieniu erotycznym!). Jako Karol Górski podbił serca kobiet – na ulicach nie mógł opędzić się od rozkochanych fanek... i wściekłych mężczyzn!
Od pewnego czasu o Janie Piechocińskim zrobiło się znacznie ciszej. Czyżby zniknął z filmowego świata? Absolutnie nie! Zobaczcie, co słychać u dawnego amanta!
Nic nie wskazywało, że zdobędzie taką popularność
Piechociński już od początku miał w zasadzie jasno sprecyzowane plany zawodowe – ukończył wydział aktorski na łódzkiej filmówce i szybko znalazł ciepłą posadkę w warszawskich teatrach.
Wcześniej zdobył doświadczenie, debiutując w produkcji historycznej „Gniazdo” (1974).
Przygodę filmową chętnie kontynuował, choć tak naprawdę dostrzeżono go dopiero w 1981 roku, gdy na ekrany weszła „Wielka majówka” w reżyserii Krzysztofa Rogulskiego.
Wymarzony kobieciarz
Wkrótce potem nadeszła propozycja, która na dobre zmieniła życie aktora: główna rola męska w filmie „Och, Karol” (1985).
Reżyser, Roman Załuski, nie wymagał od Piechocińskiego udziału w castingach – aktor zachwycił go już wcześniej i stał się wymarzonym kandydatem do roli Karola Górskiego.
Okazało się, że nie mógł trafić lepiej. A nasz bohater? Choć trochę obawiał się etykietki „komedia erotyczna”, dość szybko uległ, zachwycony swoimi partnerkami z planu.
Rozhisteryzowane fanki atakują
Do odgrywanej przez siebie postaci podchodził ze sporym dystansem. Karol Górski nie miał być uwodzicielem, lecz uwodzonym; mężczyzną, który nie potrafi oprzeć się urokowi przedstawicielek płci pięknej.
I chociaż jego postaci daleko było do wymarzonego kandydata na męża, kobiety oszalały na punkcie Karola, czy też może raczej – Jana Piechocińskiego.
Do tego wybuchu popularności miał sporą rezerwę, choć, nauczony doświadczeniem, przestrzegał później Piotra Adamczyka (występującego w 2011 roku w „Och, Karol 2”) przed rozhisteryzowanymi tłumami fanek.
Dostawał niedwuznaczne propozycje
I dobrze wiedział, co mówi – po premierze filmu kobiety nie dawały mu spokoju. Zasypywały aktora komplementami, wyznaniami miłosnymi i... propozycjami matrymonialnymi.
A to nie podobało się z kolei mężczyznom i Piechociński musiał radzić sobie z mało przyjemnymi sytuacjami, a nawet rękoczynami, do których posuwali się co bardziej zazdrośni panowie.
Jednak nie narzekał – w końcu takie reakcje ze strony widzów oznaczać mogły jedno: sprawdził się doskonale w swojej roli.
Ciemne strony sukcesu
Ale pojawiły się też ciemne strony tego ogromnego sukcesu – rola pana Górskiego przylgnęła do aktora na dobre.
Nagle przestano mu proponować atrakcyjne kontrakty, został zaszufladkowany i skrócono jego czas ekranowy; oferowano mu tylko występy niewielkie, epizodyczne.
Dopiero kilka lat później, gdy szum wywołany „komedią erotyczną” nieco ucichł, Piechociński z ulgą powrócił do dawnego trybu życia.
Nadal jest ciachem?
A teraz? Ludzie wciąż pamiętają go jako Karola Górskiego, ale dawna rola w żaden sposób go nie ogranicza – swój występ wspomina z sympatią i cieszy się, że „Och, Karol” stał się filmem dla Polaków kultowym i, przede wszystkim, lubianym.
Z grania rezygnować nie zamierza, chociaż na wielkich ekranach pojawia się trochę rzadziej (ostatnio jako ksiądz w „Och, Karol 2”)
, przez ostatnie lata podbijał polskie seriale.
Wielbicielki jego talentu i męskiej urody mogły zachwycać się nim między innymi w polskiej telenoweli „Klan”, gdzie jako Feliks Nowak walczył o serce Izabeli Trojanowskiej.
W tym roku aktor będzie obchodził swoje 62. urodziny. I choć od premiery „Och, Karol” niemal 30 lat Piechociński nic nie stracił ze swojego uroku! (sm/gk)