Olivia Colman niedawno przymierała głodem. Dziś ma Oscara i szansę zagrania Bonda
Jej przemówienie było najjaśniejszym punktem całej gali. Jednak droga Olivii Colman po Oscara była długa i wyboista.
27.02.2019 | aktual.: 01.03.2019 08:13
Właśnie dostała Oscara, mieszka w domu wartym 1,5 mln funtów i porównują ją do Meryl Streep. Ba! Mówi się, że może zastąpić Daniela Craiga w kolejnych "Bondach". Trudno uwierzyć, że nie tak dawno Olivia Colman gnieździła się na strychu, przymierała głodem i tonęła w długach.
Dzieciństwo na walizkach
Była zwykłą nastolatką. Od rówieśników odróżniała ją chorobliwa fascynacja szybką jazdą. W wieku 12 lat już potrafiła prowadzić auto.
Córka rzeczoznawcy i pielęgniarki przyszła na świat w 1974 r. w Norfolk.
- Zawsze podziwiałam ich etykę pracy. Byłam niezwykle dumna z matki, jej oddania innym ludziom - mówiła na łamach "Daily Mail".
Dzieciństwo wspomina bardzo dobrze, choć nigdy nie zagrzała miejsca na dłużej. Rodzice Colman dorabiali, kupując i remontując domy.
- Mieszkałam w 17 różnych miejscach, a moi rodzice przeprowadzali się w sumie 30 razy. Po prostu zakochiwali się w zaniedbanych posiadłościach i nie potrafili odpuścić.
Ta sama półka co Maryl Streep
Aktorskiego bakcyla połknęła w liceum. Miała 16 lat i grała tytułową rolę w sztuce "Pełnia życia panny Brodie".
- Stałam na scenie i nagle poczułam się jak w domu. Oczywiście byłam w tym wieku, że nikomu się tym nie chwaliłam.
Nie musiała. Paul Hands, jej nauczyciel aktorstwa, w rozmowie z "Daily Mail" po latach powie, że od samego początku miała "to coś".
- Nawet jak miała 18 lat, już było widać, że ma przed sobą przyszłość. Jeśli dziś widzisz, że podczas wywiadu jest zabawna, wrażliwa i ciepła - taka właśnie była mając naście lat - zachwyca się.
W tym samym wywiadzie nazwał była uczennicę "jedną z najlepszych brytyjskich aktorek swego pokolenia".
- Myślę, że to ta sama półka co Maryl Streep - dodał Hands.
Jednak, aby dorobić się takiego statusu, Colman musiała swoje wycierpieć.
Dała sobie 10 lat
- Kiedyś pracowałam jako sprzątaczka - całkiem lubiłam tę pracę - i w ogóle nie myślałam wtedy, że dostanę kiedyś Oscara - mówiła w Dolby Theatre, odbierając najważniejszą filmową nagrodę.
Istotnie. Podobnie jak wielu innych aspirujących aktorów Colman zmagała się z chronicznym brakiem pracy i gotówki.
- Mama mówiła: "Wytrzymasz rok i dasz sobie spokój". A ja jej na to: "Daję sobie 10 lat".
Początki były dramatyczne. Z mężem Edem Sinclairem gnieździli się na strychu u znajomych. W 1998 r. przeprowadzili się do Londynu. Byli spłukani.
Bywały dni, gdy w poszukiwaniu drobnych przeczesywali szczeliny w kanapie. Za znalezione zaskórniaki kupowali ziemniaka. I jedli go na spółkę. Tak, wiemy, jak to brzmi.
Aby związać koniec z końcem, przyszła zdobywczyni Oscara sprzątała biura i pracowała jako sekretarka. Wciąż czekając na swoją wielką szansę. Która nie nadchodziła.
Małżeństwo wiecznie tonęło w długach. Olivia do dziś wspomina, jak mieli trudności ze spłaceniem 3 tys. funtów z karty kredytowej.
Przy jej obecnych zarobkach kwota wydaje się śmiesznie niska. Ale na początku ubiegłej dekady Colman raczej nie narzekała na nadmiar ofert.
Zobacz także: lista zwycięzców Oscarów 2019
"Zmora mojego życia"
Wszystko zmieniło się w 2003 r., kiedy dostała rolę w serialu "Peep Show" produkowanym dla Channel 4.
Na planie spotkała starych znajomych – niezwykle popularny na Wyspach duet komediowy Mitchell i Webb. To oni pomogli jej w kolejnych latach.
Wymodlonym przełomem okazał się udział w reklamach telewizyjnych towarzystwa ubezpieczeniowego AA Insurance. Gaża uratowała rodzinny budżet. Jednak Colman nie wspomina tego epizodu ze szczególnym entuzjazmem.
- Te reklamy to zmora mojego życia. Byłam przekonana, że będą je puszczać przez tydzień. A one leciały w TV cztery razy dziennie przez okrągły rok! – śmiała się na łamach "The Mirror".
Lecz nie ma co ukrywać. To właśnie wtedy jej kariera zaczęła ruszać z miejsca.
Wzloty i upadki
W kolejnych latach Colman pojawiała się w popularnych brytyjskich sitcomach, stając się powoli twarzą brytyjskiej komedii. Widzowie pokochali jej uśmiech i bijące od niej ciepło. W 2006 r. zagrała naturystkę w komedii "Confetti", a rok później pojawiła się w głośnym "Hot Fuzz – Ostre psy". Małżeństwo zaczęło wychodzić na finansową prostą. Jednak w 2009 r. bieda znów zajrzała im w oczy. Przez pół roku telefon aktorki milczał.
Sytuacja była na tyle kiepska, że Colman zapisała się na kurs położnictwa. Dlatego dziś powtarza, że nie ma większego błędu niż przywiązywanie się do sławy i pieniędzy.
W 2011 r. za rolę w dramacie "Tyrannosaur" otrzymała BIFĘ (Nagrody Niezależnego Kina Brytyjskiego) dla najlepszej aktorki. Zagrała tam poniewieraną żonę alkoholika.
W tym samym roku pojawiła się u boku samej Meryl Streep w "Żelaznej damie", a niedługo potem w szalenie popularnym serialu kryminalnym "Broadchurch" (serial dostępny jest m.in. na Netliksie). To był kolejny punkt zwrotny.
Bond. Olivia Bond
Najwyraźniej Oscar za rolę królowej Anny w "Faworycie" Jorgosa Lantimosa nie jest ukoronowaniem kariery Olivi Colman. Wszystko wskazuje na to, że dopiero teraz nabiera ona rozpędu. Bo jak inaczej tłumaczyć zakłady bukmacherskie, o których pisze "Independent".
Na Wyspach aktorkę typuje się jako jedną z pretendentek do roli po Danielu Craigu. Tak, jeśli Bondem zostanie kobieta, to będzie nią Colman. Niektórzy obstawiają też, że przejmie rolę Doktora Who po Jodie Whittaker.
Do tej pory Olivia Colman zagrała w blisko 100 filmach i serialach. Niedawno mogliśmy oglądać ją w rewelacyjnych "Nocnym recepcjoniście" na motywach Johna le Carré. A już niedługo zobaczymy ją m.in. jako Elżbietę II w dwóch sezonach "The Crown" i serialu BBC "Nędznicy".