Oscary 2024. Godzilla kontra Hollywood. Kto zrobił najlepsze efekty specjalne?

Jaką część budżetu filmu pochłaniają efekty wizualne? Który nominowany kandydat do Oscara za efekty robi największe wrażenie? Dlaczego spece od postprodukcji są często równie ważni jak reżyser, a mimo to nie mogą liczyć na tantiemy? Na takie tematy przed oscarową galą rozmawialiśmy z ekspertem od tworzenia efektów wizualnych Mateuszem Tokarzem.

"Napoleon" i "Godzilla Minus One" znaleźli się wśród 5 filmów nominowanych do Oscara za efekty wizualne
"Napoleon" i "Godzilla Minus One" znaleźli się wśród 5 filmów nominowanych do Oscara za efekty wizualne
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Jakub Zagalski, Wirtualna Polska: Czy znasz filmy, które są w tym roku nominowane do Oscara za efekty specjalne?

Mateusz Tokarz, Head of CG in the Animation & VFX Department ze studia Platige Image: Znam, oglądałem, ale nie mam swojego faworyta. Jedynie nie udało mi się obejrzeć "Godzilli". Niestety przegapiłem pokazy w kinie, a dziś ten film nie jest nigdzie dostępny, na żadnej platformie streamingowej.

Nie masz faworyta do Oscara, ale czy któryś z tych filmów zrobił na tobie szczególne wrażenie pod względem efektów specjalnych?

Zdecydowanie "Twórca". Ten film jest świetnie zrealizowany, efekty bardzo umiejętnie dopełniają historię, nie przeszkadzają, są zrealizowane na bardzo wysokim poziomie. Poza tym sama historia jest bardzo ciekawa. Przyznam, że w ostatnim czasie brakowało mi takich filmów science fiction, które poruszają tematykę społeczną. Przychodzi mi na myśl "Chappie" z 2015 r. W "Twórcy" mamy inną historię - walki człowieka ze sztuczną inteligencją, natomiast też dotyczy to pewnych zagwozdek społecznych i bardzo mi się to podoba.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak mówiłem, "Godzilli Minus One" nie widziałem, ale sporo o niej czytałem i jestem pod wrażeniem, że film nominowany do Oscara za efekty wizualne kosztował 10-12 mln dol. To jest śmieszny budżet jak na produkcję z VFX (efekty wizualne – dop. red.), która konkuruje z filmem Marvela czy najnowszym "Mission: Impossible".

Rzeczywiście, "Godzilla Minus One" kosztowała 20 razy mniej niż większość konkurentów, ale wspomniany przez ciebie "Twórca" też jest filmem z tych "tańszych", bo miał budżet na poziomie 80 mln dol. Co w porównaniu do 200-250 mln dol. za "Napoleona" czy "Strażników Galaktyki vol. 3" jest kolosalną różnicą.

Bardzo się cieszę z tego powodu, bo w "Twórcy" więcej nie było potrzeba i rzeczywiście dobrze to zostało wykorzystane. O efektach "Godzilli" słyszałem, że są bardzo dobre i - biorąc pod uwagę budżet - mogę nawet powiedzieć, że trzymam kciuki za ten film. To jest taki trochę underdog, bo chyba nikt się nie spodziewa, że z takim budżetem można wygrać Oscara za cyfrowe efekty specjalne.

W ostatnich latach Oscara za cyfrowe efekty specjalne wygrywały takie filmy jak "Avatar: Istota wody", "Diuna", ale także "1917". Filmy diametralnie różne, kosztujące od kilkudziesięciu do kilkuset milionów dolarów. Jaką część pieniędzy w takich produkcjach pochłania tworzenie efektów specjalnych?

Kiedyś robiłem bardzo wnikliwą analizę rynku i tego, jakie budżety są wydawane właśnie na VFX. To jest dla mnie bardzo ważna informacja przy robieniu wycen czy podchodzeniu do przetargu. Kiedy mniej więcej wiemy, ile film kosztuje, to już na tej podstawie jesteśmy w stanie ocenić, jaki procent tego budżetu zostanie przeznaczony na efekty wizualne czy mówiąc szerzej – postprodukcję obrazu, która się tym zajmuje. I tu pojawia się znacząca różnica. W filmach, które w naszej świadomości nie są "VFX-owe", bo postprodukcji nie widać – mimo, że w dzisiejszych czasach jest ona we wszystkich filmach – budżet na efekty to jest 5, maksymalnie 10 proc. całości kosztów realizacji. W większych produkcjach na VFX wydaje się 30-50 proc. Przy czym 50 proc. to już jest ekstremum, jak chociażby w "Avatarze", gdzie cały film opiera się praktycznie na VFX. Zazwyczaj trzeba myśleć w kategorii ok. 30 proc. i to jest całkiem dobry wyznacznik. Przy budżecie "Godzilli" na te efekty wydano więc naprawdę nieduże pieniądze.

Sam przez lata spędzone w postprodukcji czy animacji nauczyłem się tego, że widz oglądający twoją pracę na ekranie nie zastanawia się, czy to kosztowało 100 tysięcy, milion czy 10 milionów. Dla widza liczy się po prostu, czy to, co ogląda, jest dobrze zrobione. To po prostu ma działać, więc jeśli jest film zrealizowany przy niskim budżecie i to wszystko rzeczywiście dobrze wygląda, to znaczy, że ktoś wykonał olbrzymią pracę i dobrze się do niej przygotował. Że była dobra współpraca między człowiekiem nadzorującym VFX, reżyserem, operatorem. Właśnie dziś dzięki temu można osiągnąć dobre rezultaty w niskim budżecie, bo często przy dużych budżetach jest tak, że wszystko jest robione trochę jak od szablonu. Reżyser robi swoje, operator robi swoje, dział VFX robi swoje. Choć oni wszyscy wykonują jak najlepszą robotę, to nie ma takiej przestrzeni, gdzie wszyscy się spotykają i kreatywnie kombinują, jakby to ugryźć, żeby wyglądało dobrze i aby było optymalne kosztowo.

Kilka lat temu Janusz Kamiński po nakręceniu "Ready Player One" ze Spielbergiem mówił w kontekście zmian i przyszłości kina, że to, co widzimy na ekranie, jest tylko w 40 proc. jego zasługą. A cała reszta powstała w czasie postprodukcji.

Tutaj warto nawiązać do gorącego tematu, który pojawił się ostatnio w polskiej branży filmowej, czyli tantiem dla twórców filmów czy seriali, którzy nie zarabiają w ten sposób na streamingu. Jestem w 100 proc. za tym, żeby rzeczywiście te tantiemy z odtworzeń internetowych były, ale należałoby się również zastanowić nad znaczeniem ludzi od postprodukcji. Często i oni odgrywają ważną rolę w tworzeniu filmu, jeśli chodzi o stopień kreatywności, mają znaczący wpływ na ostateczny wygląd projektu. Jeśli chodzi o streaming, reżyser często kończy zlecenie po ostatnim dniu na planie zdjęciowym. Już nie jest tak, że on nadzoruje cały projekt do samego końca jak np. producent. Po nakręceniu zdjęć reżyser przekazuje materiał w inne ręce, a osoba nadzorująca VFX jest równie ważnym twórcą zaangażowanym w sukces filmu czy serialu.

Twarzą walki o tantiemy z internetu są znani aktorzy, reżyserzy, producenci. Osoby, które dostają tantiemy z wyświetleń w kinach i telewizji. A jak jest w przypadku ludzi odpowiedzialnych za postprodukcję?

Takie osoby jak supervisor VFX, jak artyści animatorzy - do nich te tantiemy w tym momencie w ogóle nie trafiają. W moim środowisku trwa dyskusja, wszyscy też w dużym stopniu angażujemy się w tę walkę o tantiemy z internetu dla twórców, którzy dostają je z mediów tradycyjnych. Natomiast na pewno trzeba poruszyć kwestię tego, że tę pulę twórców trzeba rozszerzyć właśnie o osoby zajmujące się postprodukcją.

Proces kreatywny w postprodukcji w tej chwili jest olbrzymi, to jest tak naprawdę dalsza część rozwoju filmu, a nie usługa na zasadzie realizowanie wizji reżysera i robienie wszystkiego tak, jak reżyser powie. Przy wielkich produkcjach jest zaangażowanych po kilku superwizorów i oni tak naprawdę tworzą te światy, wszystko projektują, wymyślają, opracowują. Myślę więc, że tantiemy za tak twórczą pracę również się im należą. Natomiast nikt w tym momencie o tym specjalnie nie mówi.

Zatrzymajmy się na chwilę i wróćmy do podstaw, bo cały czas mówimy o efektach specjalnych na przemian z VFX, co przekłada się na polskie "efekty wizualne". Oscary trafiają właśnie za osiągnięcia w efektach wizualnych, które de facto nie są tym samym, co tradycyjnie rozumiane efekty specjalne?

Efekty specjalne, czysto definicyjnie, powinny odnosić się do efektów, które są realizowane na planie filmowym przez pirotechników, całą ekipę odpowiedzialną za wybuchy, efekty wodne itp. To, co my potocznie nazywamy efektami specjalnymi, to są tak naprawdę efekty wizualne i w ich skład wchodzą wszelkiego rodzaju prace polegające na dodaniu w postprodukcji np. wybuchów, wzmocnieniu efektów praktycznych. Ale VFX to jest też olbrzymia praca wkładana w wykreowanie scenografii cyfrowej czy kostiumów, to wszelkiego rodzaju modyfikacje ciała aktorów i gry aktorskiej, które też się nierzadko zdarzają Przeprowadza się odmładzanie, postarzanie, usuwanie zmarszczek pod oczami. Tych rzeczy, które się robi w postprodukcji, jest naprawdę wiele.

Jakiś czas temu koordynator efektów wizualnych Martina Scorsese zapytany o przyszłość kina w kontekście nowych rozwiązań i technologii mówił o możliwościach, jakie daje AR, czyli tzw. rozszerzona rzeczywistość. W czym ty upatrujesz przyszłość filmów i seriali? Czy są już jakieś trendy, które za jakiś czas kompletnie zmienią branżę?

Już od kilku lat niezmienne uważam i powtarzam to, że zmierzamy do "zjednoczenia" gier i filmów. Gry coraz bardziej przypominają filmy w takich produkcjach jak chociażby "Cyberpunk 2077", a z drugiej strony filmy stają się coraz bardziej interaktywne, coraz bardziej przypominają gry, np. przez ruch kamery. Według mnie te dwa światy będą coraz bardziej zbliżały się do siebie. Najlepszym tego przykładem jest to, że Disney ostatnio wykupił dużą część udziałów w firmie Epic Games i będzie kontynuował pracę nad swoimi markami właśnie z użyciem technologii, w której po prostu tworzy się gry komputerowe. Myślę, że w pewnym momencie dostaniemy coś, co jest i filmowe, i interaktywne, np. w uniwersum Marvela. A za tym pójdą pewnie też inne światy.

Jako Platige Image jesteście znani m.in. z tworzenia animacji, filmów do gier komputerowych, efektów do serialowego "Wiedźmina" itd. Tomasz Bagiński przed premierą jego pełnometrażowych "Rycerzy Zodiaku" mówił mi, że nie mieliście czasu na zrobienie efektów akurat do tego filmu. Ale poza tym robicie coś dla Hollywood? Czy w Polsce powstają efekty do wielkich kinowych przebojów?

Akurat przy "Rycerzach Zodiaku" finalnie trochę pracowaliśmy, zrobiliśmy tam kilkadziesiąt ujęć, mimo że mieliśmy wtedy mnóstwo pracy i efekty robił w większości ktoś inny. O tym, co aktualnie robimy, nie mogę mówić, ale generalnie realizujemy i rozmawiamy z wieloma studiami na całym świecie, w tym także w Polsce.

O jakich studiach mówimy?

Tego nie mogę wyjawić. Najważniejsze, że udało nam się przetrzeć szlaki, na co bardzo mocno pracowaliśmy, gdy pozyskiwaliśmy "Wiedźmina" do postprodukcji dla Platige Image. Co wcale nie było oczywiste. "Wiedźmin" to było nasze IP sprzedane Netfliksowi, ale wciąż musieliśmy się wykazać, udowodnić, że damy radę, żeby zlecenie na VFX znalazły się w umowie. Przyznam szczerze, że pierwszy sezon "Wiedźmina" to była dla nas szkoła życia. Był to bardzo wymagający projekt, ale wiedzieliśmy, że chcemy dostarczyć jak najlepszą jakość i robiliśmy wszystko, żeby tak się stało. Przy drugim sezonie wyciągnęliśmy wnioski i ta praca szła już dużo sprawniej. Początkowy wysiłek i przygotowanie mocno zaprocentowało, bo wypracowaliśmy sobie markę i dziś wielu chce z nami współpracować.

Rozmawiał Jakub Zagalski, dziennikarz Wirtualnej Polski

W 51. odcinku podcastu "Clickbait" typujemy, kto zgarnie Oscara, a kto będzie musiał obejść się smakiem. Kto naszym zdaniem zgarnie najwięcej statuetek? Przekonaj się, słuchając nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Źródło artykułu:WP Film
platige imageoscaryefekty specjalne
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (22)