Nie chciał być amantem
Przystojny, męski, charyzmatyczny – Paweł Deląg jest jednym z tych aktorów, dla których uroda stała się prawdziwym problemem. Zwłaszcza po roli Marka Winicjusza w „Quo vadis”, kiedy to filmowcy zaczęli widzieć w nim tylko i wyłącznie ekranowego amanta.
A to Delągowi, pragnącemu się rozwijać, średnio pasowało. To dlatego kilka lat później podjął decyzję o wyjeździe z kraju.
- Wyjechałem, bo tutaj siedziałem w szufladzie. Od lat przychodziły podobne propozycje. Rozkładałem ręce: nie mogę grać gościa, który zatrzymał się na etapie „wciąż mam dwadzieścia lat” - tłumaczył w "Twoim Stylu".
- Zacząłem pracować za granicą, bo w pewnym momencie nie miałem wyboru. Wolałem nie polegać na łasce reżysera czy producenta, który odważy się obsadzić mnie nietypowo.