Podwodne życie ze Stevem Zissou
"Podwodne życie ze Stevem Zissou" ogląda się z prawdziwą przyjemnością. Najnowsze dzieło Wesa Andersona przepełnia bowiem miłość do życia, morza i delikatna nuta ironii. Do tego reżyser zatrudnił grono najlepszych aktorów, którzy pierwszorzędnie wykonali powierzone im zadanie.
Steve Zissou (Bill Murray) - światowej sławy badacz oceanu - w czasie swojej ostatniej wyprawy stracił najlepszego przyjaciela, który zginął w szczękach olbrzymiego rekina lampartowatego. Naukowiec nie zważając na to, że gatunek należy do chronionych, postanawia zemścić się na zwierzęciu. Gdy jednak traci źródła finansowania, jego domniemany syn Ned Plympton (Owen Wilson)
postanawia zainwestować odziedziczone po matce pieniądze w szaloną wyprawę swego ojca.
"Podwodne życie ze Stevem Zissou" urzeka niespiesznym rytmem, ukazując piękno otaczającego nas świata, zwłaszcza tego, które znajduje się pod wodą. Film ma w sobie coś z ducha książek Juliusza Verne, a jednocześnie pełno w nim scen utrzymanych w stylu przywodzącym na myśl Monty Pythona. W to wszystko wpleciony jest wątek rozwijających się relacji pomiędzy Zissou i jego domniemanym synem.
Film Wesa Andersona to dzieło przewrotne. Nic nie jest w nim takie, jakie zdawało się na początku. Reżyser konsekwentnie odsłania słabości głównego bohatera, ukazując, jak żałosny i śmieszny bywa Zissou w swych działaniach. To pozer, niepoprawny kobieciarz i zapaleniec, który nie cofnie się przed niczym, by zrealizować swój plan. Jednak w trakcie podróży zaczyna odkrywać prawdę o samym sobie - oglądając siebie oczami Neda, który tak bardzo chciałby w nim widzieć ojca. I w takich właśnie momentach spod lekkiej komedii wyłania się przejmujący dramat o starzejącym się człowieku, który przez całe życie uciekał od tego, co najważniejsze.
Jednak siła "Podwodnego życia ze Stevem Zissou" tkwi przed wszystkim w tym, że reżyser ani na chwilę nie przestaje kochać stworzonych przez siebie postaci - nawet jeśli z nich drwi, to z ojcowską wręcz czułością. A w trakcie oglądania filmu i widza zaczyna ogarniać to uczucie wszechogarniającej miłości.