Polański nie ma co liczyć na względy u Schwarzeneggera
Gdyby Roman Polański został ekstradowany ze Szwajcarii do USA i stanął tam przed sądem, powinien zostać potraktowany tak samo, jak każdy inny podsądny - oświadczył gubernator Kalifornii Arnold Schwarzenegger, który miałby w takiej sytuacji prawo do ułaskawienia polskiego reżysera.
- Nie traktowałbym jego sprawy inaczej, niż innych - powiedział były hollywoodzki aktor spytany na antenie CNN, czy rozważyłby możliwość skorzystania z prawa łaski wobec Polańskiego, gdyby został o to poproszony.
Schwarzenegger, który przed porzuceniem w 2003 r. aktorstwa na rzecz kariery politycznej zasłynął m.in. z roli "Terminatora", podkreślił, że podziwia filmy Polańskiego. - Niezależnie od tego, powinno się go traktować tak, jak każdego innego - zastrzegł.
W sobotę wieczorem 76-letni reżyser został zatrzymany na lotnisku w Zurychu i umieszczony w areszcie ekstradycyjnym na podstawie amerykańskiego nakazu aresztowania z 1978 roku. Wymiar sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych zarzuca Polańskiemu, że w roku 1977 w willi aktora Jacka Nicholsona w Hollywood uwiódł 13-letnią wówczas Samanthę Gailey. W stanie Kalifornia czyn lubieżny z nieletnią klasyfikowany jest automatycznie jako gwałt. Przed zakończeniem rozpoczętego przeciwko niemu postępowania karnego reżyser wyjechał do Francji, by uchronić się przed spodziewaną karą więzienia. Od tego czasu nie może przekroczyć granic USA bez groźby natychmiastowego aresztowania.