Reżyserski debiut Eleonore Faucher "Jedwabna opowieść" pozostawić może widza zakłopotanym. Zakłopotanym między innymi dlatego, że ogląda się ten obraz jak baśń. Główna bohaterka - płomienne ruda Claire - za sprawą swojego wyglądu przypomina postaci z dzieciństwa - Pippi, czy Anię Shirley. Z drugiej jednak strony film nie tylko nuży, ale pozostawić może niesmak.
Claire ma siedemnaście lat. Nie ma dyplomu ukończenia szkoły, za to jest w ciąży z żonatym kolegą z pracy. Ot, wpadka - dziewczyna od kilku miesięcy ukrywa swój stan przed otoczeniem, mamiąc mu oczy zmyślną bajeczką o raku, na którego rzekomo jest chora. Nie decyduje się na aborcję, chce dziecko urodzić i oddać. Niby decyduje się na ukrycie przed otoczeniem, niby nie mówi rodzicom, ale cała sprawa rozgrywa się bez większych dramatów - jedna, czy dwie kwestie poświęcone sprawie i nic więcej.
Dziewczyna podejmuje się pracy u Ormianki pani Melikian, która zajmuje się ozdabianiem tkanin dla francuskich domów mody. Pasją Claire, której oddawała się… po pracy w sklepie była właśnie taka koronkowa robota. Współpraca nie układa się łatwo, bo i pracodawczyni przeżywa swoją tragedię - jej syn zginął w wypadku samochodowym.
Cały obraz kończy się happy endem - przyjaźń, miłość i zapowiedź szczęścia. Bezrefleksyjna bajeczka z przesłaniem, że za nieodpowiedzialność czekać może nagroda. Do tego fabularne rozwiązanie z cyklu "kto z kim" przewidywalne jest od momentu pojawienia się bohatera na ekranie.
Historia przyjaźni dwóch kobiet, historia w pewien sposób podobna przedstawiona została przez Pedro Almodovara we "Wszystko o mojej matce". Tam też pojawiła się młoda kobieta, która zaszła w niechcianą ciążę. Drugą stroną niezwykłej przyjaźni również była kobieta, która utraciła syna. U reżysera "Złego wychowania" stanowiło to jedynie jeden z wątków opowieści, a mimo to psychologicznym realizmem bardziej mnie przekonuje.
Natomiast przyznać trzeba, że cały ten słodki banał pokazany jest w sposób ujmujący. Piękne kolory, zdjęcia, trochę Vermeerowskiego skupienia (przypomina się "Koronczarka", obraz przedstawiający samotną kobietę pochyloną przy pracy). Do tego istotna metafora pracy, misterne hafty i... pustka nadmiernie rozpoetyzowanej opowieści.
Subtelnie pokazana historia o niczym.