Trwa ładowanie...
daep3rx
19-11-2008 15:44

Portret fascynujący

daep3rx
daep3rx

Film nakręcony przez Jolantę Dylewską to fascynujący dokument. Oglądamy świat, którego już nie ma. Świat małych miasteczek z lat 30. ubiegłego stulecia, w których obok siebie żyją dwie kultury – polska i żydowska. Koegzystują bez większych tarć i napięć. Zdjęcia są czarno-białe, ale świat odmalowywany przez Dylewską jest pełen barw, bo pulsuje życiem.

„Po-lin“ zbudowany został z archiwalnych filmów. Jednak nie tych, robionych przez profesjonalistów, ale czysto amatorskich zapisów. W latach 30. polskich Żydów odwiedzali ich krewni ze Stanów Zjednoczonych. Przyjeżdżali z kamerami, filmowali swoje rodzinne miasteczka, krewnych i znajomych. Z tych amatorskich filmów Dylewska zbudowała fascynujący portret codziennego życia.

Pod archiwalne zdjęcia realizatorka podłożyła dźwięki i odgłosy zwyczajnego życia oraz komentarz powstały w oparciu o tzw. Księgi Pamięci. Są to spisane wspomnienia Żydów ocalałych z zagłady. Komentarz czytany przez jeden z najlepszych głosów w polskim kinie – Piotra Fronczewskiego znakomicie uzupełnia obraz.

Film przesiąknięty jest klimatem nostalgii i nie tylko dlatego, że pokazuje obrazy z przeszłości. Dylewska odwiedziła miejsca, w których przed laty powstały te kronikarskie zapisy. Odnalazła ostatnich świadków tamtych dni. Ich wspomnienia dopełniają film.

Po-lin to nazwa Polski w języku hebrajskim. W dosłownym tłumaczeniu oznacza „tutaj spoczniemy“. Słowa te mieli wypowiedzieć Żydzi, którzy przed wiekami uciekali do Polski przed niemieckimi pogromami. Dla widza filmu Dylewskiej, świadomego wojennej zagłady ludności żydowskiej, nabierają dodatkowego, gorzkiego znaczenia.

daep3rx
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
daep3rx