Proces po hollywoodzku

Nic tak nie cieszy, jak sąsiedzka kłótnia. Podglądactwo – nasz, i nie tylko nasz, sport narodowy – ery cyfrowej to już nie filowanie zza firanki przy zgaszonym świetle czy nasłuchiwanie ze szklanką przyłożoną do ściany, ale włączenie telewizora. Paradokumentalne programiki emitowane przez każdą już chyba stację to swoisty substytut osiedlowego voyeuryzmu. Innymi słowy, lubimy delektować się niesnaskami.

13.03.2015 14:24

Zresztą kino – i sztuka w ogóle – z darcia kotów potrafiło uczynić istny widowiskowy spektakl, a jego perłą w koronie jest niezapomniana adaptacja „Kto się boi Virginii Woolf?” popełniona przez Mike'a Nicholsa. Co prawda „Sędzia” to nie ta sama waga, lecz film Davida Dobkina, do tej pory specjalisty od rzeczy jakości wątpliwej, również daje wgląd w rodzinę dysfunkcyjną, choć problemem rodu Palmerów nie są spektakularne zdrady, złowieszcze dragi czy dziedziczna niegodziwość, ale brak silnej emocjonalnej więzi pomiędzy jego członkami.

Palmerowie to rodzina fasadowa, kryjąca się za zasłoną pozorów, bo może i żona wziętego prawnika Hanka (Robert Downey Jr.) faktycznie ma „tyłeczek jak młoda siatkarka”, ale mężczyzna przemilcza, że niedawno dorobiła mu rogi z kolegą z Facebooka. Senior rodu, sędzia Joseph (Robert Duvall)
– przez własne dzieci czule nazywany... „sędzią” – jest surowy, lecz sprawiedliwy, a przy tym całkowicie pozbawiony empatii i ciepła; a przynajmniej tak myśli Hank, cierpiący na syndrom niekochanego syna. Mężczyźni spotykają się po latach na pogrzebie pani Palmer, ale o pojednaniu nie ma mowy. Dopiero kiedy Joseph zostaje oskarżony o morderstwo, Hank, chcąc nie chcąc, zostaje w rodzinnej mieścicie na dłużej, podejmując się zadania wybronienia ojca. Oraz, rzecz jasna, pojednania się ze zrzędliwym staruszkiem.

Dla Hanka jest to istna podróż sentymentalna, powrót do korzeni, czas spotkań ze starymi przyjaciółmi i dawną dziewczyną, dzisiaj matką i bizneswoman, które to, być może, pomogą mu nareszcie wznieść się ponad prawniczy cynizm i pogoń za pieniądzem. Z kolei Joseph chce już tylko jednego – pogodzenia się z życiem, pozostawienia po sobie godnego świadectwa. Niby z góry można się, i to bez zbytniego wysiłku, domyślić, jak to wszystko się skończy, ale, nawet pomimo schematyczności scenariusza – pióra Nicka Schenka, autora „Gran Torino” – ten dramat rodzinny obleczony w szatki filmu sądowego napisany jest sprawnie i dynamicznie. I choć odtwarzacz na napisach końcowych pokazuje niemal dwie i pół godziny, „Sędziego” ogląda się z satysfakcją, do czego ręce przyłożyła doborowa obsada będąca swoistym przekrojem paru aktorskich pokoleń.

Wydanie Blu-ray:

Wysoka jakość dźwięku i obrazu – jak zwykle w przypadku wydań filmów Warnera – eksponuje operatorski kunszt Janusza Kamińskiego. Dodatki są może i skromne, ale porządne, od (co prawda nieco suchego) komentarza reżysera Davida Dobkina przez sceny usunięte (tych jest całe mnóstwo) i wywiady z członkami obsady przeprowadzone przez również występującego w „Sędzim” komika Daxa Sheparda, aż do najlepszego kawałka, czyli dwudziestoparominutowego dokumentu odsłaniającego kulisy pracy nad filmem, okraszonego rozmowami z członkami ekipy.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)