Przegadany taniec
Z filmami tanecznymi jest trochę jak ze slasherami. Widziałeś jeden, widziałeś wszystkie. Fabuła jest tu zawsze powtórzeniem tego samego schematu (od zera do bohatera), swego rodzaju pretekstem do eskalacji gatunkowych atrakcji. Ekwiwalentem krwawych, rytualnych wręcz mordów typowych dla slasherów jest w przypadku takiego kina odpowiednio rozrysowana choreografia tańca, która charakteryzuje się swoim własnym, zakorzenionym głęboko w obranej konwencji językiem.
08.08.2010 22:23
Oglądanie kolejnych wygibasów jest doświadczeniem zbliżonym do oczekiwania na... kolejną ekranową śmierć z rąk zamaskowanego psychopaty. Oczywistą różnicę wyznacza odwrócenie akcentów - o ile horror karmi się niezdrową ekscytacją i prostym nihilizmem, taniec jest już afirmacją życia. Dopóki więc "Step Up 3D" karmi się tą bezpretensjonalnością, jest nawet zjadliwy. Przy wyczynach skaczących po scenie dzieciaków ciało samo rwie się do tańca.
Gorzej, gdy ich podrygi uzupełniają zobowiązania pozbawionej odpowiedniej lekkości fabuły. Jon Chu nie wykazał się niestety konsekwencją i przejrzystą, stricte romantyczną strukturę "Step Up 2" wzbogaca tu o problematykę związków i społeczny angaż, którym poświęca zdecydowanie zbyt wiele miejsca. Zwłaszcza, że od czasu części pierwszej aktorskie umiejętności kolejnych gwiazdek serii uległ znacznemu regresowi. Lepiej dla nich, ale przede wszystkim dla nas, by częściej dawali się ponieść spontanicznemu rytmowi, niż aktorskiej ekspresji.