Refleksje nad kielichem wina
Było ich dwóch. Jack (Thomas Haden Church) i Miles (Paul Giamatti)
„w jednym stali domku”, co więcej, w tym samym pokoju motelowym. Przed nimi pomykały rączo kolejne dni uciechy tygodnia kawalerskiego Jacka, który tuż tuż zbliżał się do stóp ołtarza, by poślubić niejaką Christine (Alysia Reiner)
.
Kolejne doby obu panów odmierzał sens znanej frazy: „wino, kobiety, śpiew”. Szlachetnego trunku z winnic gronowych opili się niemało, kobiet zwiedli na manowce seksualnych uciech kilka (zwłaszcza Jack), no i pieśń jedynie momentami była mniej bakchiczna niż pozostałe elementy wycieczki naszych bohaterów.
Tak w wielkim skrócie zarysowuje się fabuła Bezdroży (na podstawie powieści Rexa Picketta) w reżyserii Alexandra Payne’a. Filmu, o smakach życia, męskiej przyjaźni, damskiej solidarności (jednak taka istnieje) i sporej dawce refleksji życiowych nad kielichem wina. Z początku odnosi się wrażenie, że jest to opowieść o dwóch satyrach w średnim wieku, podrygujących w czasie obchodów na cześć bożka wina – Bachusa. Jednak obraz, który proponuje nam... Payne, nie jest pozbawiony mądrych, ciepłych, filozoficznych momentów.
Prócz typowo męskich, bezpruderyjnych zachowań i dialogów, brzmiących np. „(..) rozruszaj swojego węża (...)” i „Nie chcesz, żeby jej mysia ścisnęła twojego „Jasia”?”, na widza czeka kilka pięknych ujęć winnic skąpanych w słońcu (zdjęcia Phedon Papamichael), złapanych w kadry obrazków z narodzin wina, a także parę uroczych, lirycznych scen. Do moich ulubionych należy ta, w której Miles rozmawia z Mayą (Virginia Madsen) przy wieczornej lampce wina, mówiąc o sobie poprzez pryzmat dojrzewania Pinota.
Metaforycznie daje do zrozumienia kobiecie, że sam jest jak ulubiony trunek – potrzebuje bezustannej troski, cierpliwości, opieki, by uzyskać pełnię wyrazu, otworzyć się przed kosztującym. W tym momencie warto przymknąć powieki i zobaczyć oczyma wyobraźni widok roztaczany przez Mayę. Grona skąpane w słońcu, pachnące deszczem..., dojrzewająca skórka owoców.
Bezdroża, które zdobyły m.in. 2 Złote Globy (za najlepszy scenariusz i komedię/musical), to obraz, którego głównym bohaterem są nie tyle dwaj panowie, wyruszający na tydzień szaleństw i uciech, ale wino, jego smak i wszelkie blaski oraz półcienie życia. Przyjemności, które kąpią się od czasu do czasu w zadumie, zachodzącym słońcu i nastrojowych, z lekka jazzujących dźwiękach fortepianu (muzyka: Rolfe Kent).
Widz ma ochotę zanurzać się w tę historię bez końca. Jakże rozkosznie jest się pośmiać, zajrzeć do kielicha wina, podumać przy dochodzących z tła refleksyjnych dźwiękach. Zatem carpe diem – refleksyjnie i ze smakiem.