"Kevin sam w Nowym Jorku", 1992 r.
Dzisiaj może się wydawać, że opowieść o Kevinie, który pod nieobecność rodziców robi ze swojego domu fortecę i broni go przed dwoma włamywaczami, stała się nieśmiertelna. Slapstickowy humor, podejście do dziecięcego bohatera jak do wielowymiarowej, poważnej postaci (tu duża zasługa scenarzysty Johna Hughesa), przerysowane reakcje i dużo gatunkowej magii podbiły serca widzów. Potem niestety było już coraz gorzej.
Najpierw fanów lekko rozczarował "Kevin sam w Nowym Jorku". Natomiast po obejrzeniu kolejnych sequeli i remake’ów niektórzy poczuli się, jakby ktoś właśnie zniszczył im święta. W porównaniu do pierwszej części były jak suche, wyłysiałe choinki.
Dwie pierwsze części serii są dostępne na platformie Disney+.