Zofia Marcinkowska
Ci, którzy ją znali, mówią, że była zjawiskowo piękna. Zdążyła wystąpić tylko w trzech filmach, jednak rolą Lucyny w „Nikt nie woła” zapewniła sobie nieśmiertelność.
- Jej uroda była zjawiskowa: oczy jak chabry, nosek delikatny, kilka piegów, wielka kultura osobista, a do tego wszystkiego kształtny i obfity biust– tak Bohdan Łazuka wspomina artystkę.
Przed śmiercią Marcinkowską związała się z krakowskim aktorem Zbigniewem Wójcikiem. Tragicznie dla niej był to związek toksyczny – ona za nim szalała, on – pił i bił. Pewnego dnia miarka się przebrała.
Kiedy Wójcik wrócił do domu ostro pijany, był agresywny. Marcinkowska miała już dość wielomiesięcznych upokorzeń…
Popchnęła chłopaka, on się zatoczył, stracił równowagę i uderzył głową w kant kuchennego zlewozmywaka. Zofia, przerażona, że go zabiła, odkręciła kurki z gazem. Kilka godzin później ich ciała zostały znalezione, a lekarze orzekli zgon.