Sean Connery nie żyje. Żegnaj, Bondzie
Sean Connery zmarł w wieku 90 lat, a wieść o jego śmierci poruszyła wszystkich kinomanów. Najbardziej znaną jego rolą był James Bond, w którego wcielał się aż 7 razy. I choć filmy o agencie 007 z jego udziałem już mocno się zestarzały, Connery i tak uznawany jest za najlepszego Bonda w historii.
Urodzony 25 sierpnia 1930 r. w Edynburgu Sean Connery nie miał łatwego dzieciństwa. Przyszedł na świat w biednej robotniczej rodzinie. Jego ojciec pracował w fabryce, matka była sprzątaczką. Jako starszy z dwójki rodzeństwa Sean już jako 9-latek zaczął dorabiać, wykonując różne prace, aż w końcu gdy skończył 13 lat, rzucił szkołę, by podjąć pełnoetatową pracę w hucie. Jako 16-latek zaciągnął się do wojska, ale po trzech latach musiał z niego zrezygnować z powodów zdrowotnych.
Connery imał się różnych zajęć. Pracował m.in. w zakładzie pogrzebowym, a jako że dbał o kondycję fizyczną i uprawiał wrestling, idealnie nadawał się na modela – pozował do aktów w szkole artystycznej. W końcu dla żartu poszedł na casting do musicalu "South Pacific" i choć nie umiał ani śpiewać ani tańczyć, dostał niewielką rolę. Później grywał epizodyczne role w produkcjach telewizyjnych i kinowych, aż w końcu trafił na casting do filmu "Doktor No".
- Szukam komandora porucznika Bonda, a nie przerośniętego kaskadera — powiedział zdegustowany Ian Fleming na wieść, że w stworzoną przez niego postać wcieli się nikomu nieznany szkocki osiłek. Reżyser Terence Young był jednak nieprzejednany. I miał rację.
W 2019 r. Sean Connery zwyciężył w plebiscycie widzów na najlepszego odtwórcę Bonda w historii. A konkurencja, jak wiemy, była mocna. Co sprawia, że po tylu latach to on nadal jest TYM Bondem, którego wszyscy kochają oglądać?
W powieściach Bond opisywany był jako przystojny i szarmancki, ale jednocześnie miał w wyglądzie coś mrocznego i okrutnego. Był jednocześnie wyrafinowany, ale też bezwzględny. Kiedy Young wziął Connery'ego pod swoje skrzydła i pokazał mu, jak Bond powinien się ruszać i ubierać, okazało się, że aktor jest idealny do tej roli. Connery, wówczas trzydziestokilkuletni, był bardzo przystojny, wysoki i dobrze zbudowany. Z powodzeniem mógłby być modelem. Ale jednocześnie jego robotnicze pochodzenie i życiowe doświadczenia nadawały mu surowości. Oglądając go w roli Bonda ani przez chwilę nie wątpimy, że ten szarmancki mężczyzna jest jednocześnie świetnie wytrenowaną, bezwzględną maszyną do zabijania.
Balansu, jaki uzyskał Connery, nie udało się osiągnąć żadnemu z późniejszych Bondów. Widzowie narzekali, że George Lazenby nie miał wystarczająco uroku, był zbyt surowy w roli agenta 007. Z kolei Roger Moore wydawał się zbyt wyrafinowany. Timothy Dalton miał w sobie za mało brutalności. Pierce Brosnan miał podobny balans między urokiem a surowością, ale twórcy filmów z jego udziałem za bardzo skupiali się na jego wyglądzie. W efekcie zdaniem niektórych widzów Brosnan bardziej przypominał modela na wybiegu niż wytrenowanego zabójcę. Z kolei rola Daniela Craiga odchodzi od klasycznych wzorców. Bond w tym wydaniu jest bardzo surowy i nie jest tak niezniszczalny, jak jego poprzednicy.
Ostatecznie Ian Fleming był zachwycony tym, co Connery zrobił z Bondem. Do tego stopnia, że w późniejszych książkach dopisał swojemu bohaterowi szkockie pochodzenie.
Oglądając dziś filmy o Jamesie Bondzie z Connerym, trudno nie zauważyć, jak bardzo się zestarzały. Pomijając efekty specjalne i inscenizację, agent 007 jest strasznym seksistą, a sposób w jaki traktuje kobiety, jest z perspektywy współczesnego kina nie do przyjęcia. Bond nie tylko łapie kobiety za pośladki, policzkuje je czy krzyczy na nie, lecz także zasłania się jedną z nich, by uniknąć ataku ze strony przeciwnika. Nieładnie.
Jeszcze gorzej sprawa wygląda, gdy przypomnimy sobie, że pierwsza żona Connery'go Diane Cilento zarzuciła mu kilkadziesiąt lat po rozwodzie, że znęcał się nad nią i bił do nieprzytomności. Sam Connery w 1965 r. udzielił niesławnego wywiadu, w którym powiedział: - Nie widzę nic złego w biciu kobiet, jednak nie radzę uderzać ich tak jak mężczyzn.
Mimo to drugie małżeństwo Connery'ego z Micheline Roquebrune uchodziło za niezwykle udane. Para wzięła ślub w 1975 r. i wytrwała razem aż do śmierci aktora.
Mimo wszystko filmy o Bondzie z Connerym nadal ogląda się z przyjemnością. Ratuje je humor, przygoda i świetna muzyka. Osobiście najbardziej lubię scenę z "Doktora No", w której grany przez Connery'ego Bond walczy z pająkiem. To dobry dowód na to, że ten podstarzały film nadal może stanowić doskonałą rozrywkę. Sami zobaczcie.
Dr. No - Spider in bedroom scene
Connery, choć zagrał w wielu filmach, w tym m.in. w "Imieniu Róży" czy w "Nietykalnych", za rolę w których dostał jedynego w swej karierze Oscara, dla wielu na zawsze pozostanie pierwszym i najlepszym Bondem.
Steven Spielberg, który był fanem Jamesa Bonda wykreowanego przez Connery'ego, powiedział: - Obecnie jest na świecie siedem prawdziwych gwiazd kina. Sean jest jedną z nich.
Niestety, pora tę gwiazdę pożegnać.