Serial o Jezusie to światowy przebój kina religijnego. Czy w Polsce też okaże się hitem?
W polskich kinach pojawią się dwa odcinki czwartego sezonu "The Chosen". Organizatorzy mówią wprost: na świecie serial obejrzało według nich 200 mln osób, w Polsce - tylko 2 mln. Na warszawskiej premierze kolejnej serii o Chrystusie pojawiły się największe gwiazdy tej produkcji: grający Jezusa Jonathan Roumie i Liz Tanish, która kreuje postać Marii Magdaleny. Serial teraz u nas też będzie hitem?
Jak wskazuje sam tytuł - "The Chosen", wybraniec - serial to pozycja religijna. Opowiada o życiu Chrystusa. Ale może się okazać bardzo zaskakujący. Zarówno pod względem treści, jak i sposobu dystrybucji. Pozostaje pytanie, czy okaże się także czarnym koniem polskiego box office’u i przyciągnie do kin tłumy.
Serial ewangelizujący
"The Chosen" to amerykański serial, w którym podstawą scenariusza jest Biblia, a dokładniej - ewangelie. Jego głównym bohaterem, co nie jest specjalnym zaskoczeniem, jest Jezus Chrystus. Jest on jednak nieco odmienny od postaci, którą można zobaczyć w kościele - zdecydowanie bardziej współczesny.
- To bardzo nietypowy serial, który łamie wiele stereotypów - podkreśla Przemysław Wręźlewicz, dyrektor Rafael Film, firmy, która jest polskim dystrybutorem "The Chosen". - To bez wątpienia i z samego założenia serial ewangeliczny i ewangelizujący, ale to jednocześnie produkcja, która nie budzi niechęci u widzów niereligijnych. To kostiumowy obraz o zaskakująco współczesnym wymiarze. Pokazuje bardzo ludzką stronę Chrystusa i jego apostołów. Udało się zamienić biblijne postacie w prawdziwych ludzi, pozbawionych papierowej sztuczności i koturnowości. To osoby, w których współczesna publiczność może odnaleźć siebie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odcinki z aplikacji
Pierwszy sezon serialu miał premierę w 2017 roku. Była to wówczas dość niszowa produkcja, finansowana przez samą publiczność. Z czasem projekt zaczął się rozrastać i przyciągać coraz większą widownię. Na Facebooku stronę serialu obserwuje dziś prawie cztery miliony osób. Ale serialowy przebój wszech czasów, "Grę o tron", śledzi aż 21 milionów. W Polsce proporcje też są mocno przytłaczające - 34 tys. wobec 250 tys.
Jednak trzeba pamiętać, że to zawodnicy z zupełnie innych lig: "Gra o tron" to ogromny projekt o wielkim budżecie, "The Chosen" zaczynał jako mikroprodukcja finansowana ze składek.
To na dodatek przedsięwzięcie, które ma również inne kanały dystrybucji niż tradycyjne seriale. Pierwszy sezon można obejrzeć na Netfliksie, pierwsze dwa w VOD TVP, ale producenci "The Chosen" przygotowali też specjalną aplikację, którą można pobrać na smartfona i za jej pomocą oglądać kolejne odcinki.
"Ludzie tego chcą"
W przypadku najnowszego, czwartego sezonu serialu, pomysł na dystrybucję jest jeszcze inny. Najpierw - na początku lutego - dwa pierwsze odcinki trafią do kin na całym świecie. Potem, po 75-dniowej przerwie, w internecie pojawi się reszta sezonu.
W Polsce początek nowej serii będzie miał mocne wejście - pojawi się w stu kinach w całym kraju. Na pytanie o to, czemu zdecydowano się na tak nietypową formę dystrybucji, Wręźlewicz ma bardzo prostą odpowiedź.
- Bo ludzie tego chcą - mówi. - Dostajemy mnóstwo sygnałów na ten temat. Świetnym probierzem było kilka wydarzeń, które organizowaliśmy wokół tego serialu w ostatnim czasie - na wszystkie pokazy bilety wyprzedawały się natychmiast.
Szukając przyczyn takiej popularności kinowych prezentacji serialu, szef Rafael Film podaje dwa główne powody.
- Pierwszy to bardzo staranna produkcja i ogromny rozmach realizacyjny, rzadki w przypadku seriali - opowiada. - To się po prostu świetnie ogląda w kinie, na dużym ekranie. Wiele ludzi wychodząc z sali, porównuje "The Chosen" do monumentalnych, klasycznych pozycji, takich jak choćby "Ben Hur". Inna sprawa to natomiast wspólnotowość doświadczenia oglądania tego serialu w kinie. Trzeba pamiętać, że "The Chosen" narodził się w ramach wspólnoty i ta wspólnota podtrzymuje zainteresowanie tą produkcją. To swoisty protest wobec współczesnej atomizacji odbioru kultury. Tu nie chodzi o to, żeby każdy oglądał sam, na własnym laptopie czy telefonie. Na pokazy kinowe przychodzą całe rodziny, grupy parafialne. Wspólne oglądanie zupełnie zmienia odbiór tego serialu.
Alternatywa dla widza religijnego
Środowisko polskiej krytyki zdaje się nie podzielać tego entuzjazmu. Albo nie należy do grupy docelowej tego serialu. Nawet wśród osób, które zawodowo oglądają bardzo dużo seriali, trudno było znaleźć kogoś, kto pilnie śledził trzy dotychczasowe sezony "The Chosen". I nikt nie traktuje tej produkcji jako wielkiego hitu, czegoś, co porusza miliony i wywołuje głośne debaty.
- To może być świetna alternatywa dla widza konserwatywnego, religijnego, ale do szerszej publiczności w Polsce ten serial do tej pory raczej się nie przebił - ocenia Dawid Dróżdż, dziennikarz "Gazety Wyborczej". - Nie można też powiedzieć, żeby wywołał jakąś dyskusję, a nawet większe zainteresowanie w kręgu polskiej krytyki.
W podobnym tonie o serialu "The Chosen" mówi Adam Siennica, zastępca redaktora naczelnego serwisu Naekranie.pl.
- To w Polsce z pewnością nie był wielki przebój - ocenia. - Owszem, cieszy się niszowym zainteresowaniem, bo są ludzie pilnie śledzący to, co dzieje się w nurcie kina religijnego. Ale to dość specyficzna publiczność. Grupę docelową tego serialu określiłbym pod względem wiekowym jako osoby 70 plus.
Czy takie osoby, zwłaszcza przy zimowej pogodzie, tłumnie ruszą do kin, żeby obejrzeć początek czwartego sezonu opowieści o Jezusie? Okaże się już na początku lutego.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" znęcamy się nad serialem "Forst" z Borysem Szycem, omawiamy ostatni film Nicolasa Cage'a, a także pochylamy się nad "The Curse" czyli najbardziej niezręczną produkcją ostatnich lat. Możecie nas słuchać na Spotify, Apple Podcasts, YouTube oraz w Audiotece i Open FM.