''Shanghai Belle'': Kate Rozz w scenach od 18 lat
04.06.2013 | aktual.: 22.03.2017 17:53
Celebrytka zapowiedziała, że nosi się z zamiarem wyreżyserowania (!) sztuki. Jednak zanim to nastąpi będziemy mogli zobaczyć ją w filmie, który został zaprezentowany na tegorocznym festiwalu w Cannes. Oglądając zwiastun, wnioskujemy, że czeka nas sporo „atrakcji”.
Ulubienica prasy plotkarskiej, lansowana na gwiazdę przez polskie media Kate Rozz, czyli Katarzyna Gwizdała, ma swoje pięć minut. Była towarzyszka życia Piotra Adamczyka wróciła do Paryża, co nie oznacza, że porzuciła marzenia o aktorstwie. W sieci pojawił się właśnie zwiastun jej najnowszego filmu. Po obejrzeniu mamy bardzo mieszane uczucia…
Jak sama mówi w rozmowie z Galą, rozstanie z aktorem to dla niej „bolesny i zamknięty rozdział”. Trudne chwile pomogły przetrwać jej „dzieci i wiara”. Teraz 34-latka ze zdwojoną siłą chce poświęcić się swoim artystycznym aspiracjom.
Celebrytka zapowiedziała, że nosi się z zamiarem wyreżyserowania (!) sztuki. Jednak zanim to nastąpi będziemy mogli zobaczyć ją w filmie, który został zaprezentowany na tegorocznym festiwalu w Cannes. Oglądając zwiastun, wnioskujemy, że czeka nas sporo „atrakcji”.
Media kreują ją na gwiazdę
W kolorowej prasie 34-latka przedstawiana jest jako aktorka. We wspomnianej rozmowie z Galą Gwizdała to potwierdza.
-Studia aktorskie w Paryżu zaczęłam siedem lat temu. Rok później rozpoczęła się moja współpraca z Johnem Strasbergiem - wylicza celebrytka. - Wszystko, co robiłam, co jest związane z aktorstwem, robiłam poza Polską, więc trudno, żeby ktoś o tym tutaj mówił - dodała Gwizdała.
„Gwiazdorskiego” wizerunku Kate Rozz, kreowanego z niezrozumiałych powodów również przez TVN, dopełnia jej wizyta na Lazurowym Wybrzeżu, gdzie była Adamczyka promowała film „Shanghai Belle”.
Jednak media zdają się zapominać, że pokaz w Cannes wcale nie jest wyznacznikiem wysokiej jakości produkcji. Przykładem tego są kolejne canneńskie premiery obrazów Mariusza Pujszy…
O czym jest film?
Na łamach dwutygodnika aktorka przybliżyła fabułę filmu ze swoim udziałem.
– Gram tam baletnicę, która przyjeżdża do Paryża i zostaje okradziona [..].. Nie ma dokąd pójść, na ulicy spotyka mężczyznę, który oferuje pomoc. Ona ją przyjmuje, wprowadza się do niego, staje się totalnie od niego zależna. Szybko okazuje się, że on jest absurdalnie zazdrosny o wszystko, nawet o jej trenera geja, z którym się przyjaźni. Zaczynają się kłótnie, kończy się na tym, że on ją bije. Dochodzi do tego, że pewnego dnia bije tak mocno, że ona wreszcie decyduje się odejść. Skatowana wybiega na ulicę i tam pomaga jej obca dziewczyna, która odwozi ją do szpitala... - zdradziła Gwizdała.
Aktorka zaznaczyła również, że długo przygotowywała się do występu i „bardzo przeżywała tę rolę”. No właśnie, czy było warto?
Mamy złe przeczucia...
Ocenianie „książki” po okładce jest krzywdzące.
Jednak zwiastuny są właśnie po to, aby widz wyrobił sobie wstępne zdanie o nadchodzącej produkcji.
Dlatego po dokładnym obejrzeniu materiału promującego „Shanghai Belle”, gdzie Gwizdała gra jedną z głównych ról, jesteśmy pełni najgorszych przeczuć.
Artystyczna prowokacja?
„Shanghai Belle”* zostało nakręcone w surowej, *paradokumentalnej manierze.
Rozedrgana kamera „z ręki”, monochromatyczne zdjęcia, ziarnisty obraz i toporne zdjęcia przypuszczalnie miały dookreślić trudną tematykę filmu.
Jednak można dojść również do wniosku, że zabiegi formalne i ogólna „offowość” są tu tylko po to, aby ukryć niedostatki warsztatowe i skromny budżet, jakim dysponowali Francuzi.
Orgie, przemoc i duszenie
Celebrytka zapytana, czy pokazałaby „Shanghai Belle” swoim dzieciom, kategorycznie zaprzeczyła. I trudno się jej dziwić. Blisko trzyminutowy klip zawiera sceny, które zdecydowanie przeznaczone są dla pełnoletniego widza.
Dlatego pytanie o faktyczne pobudki twórców wydają się w pełni uzasadnione. Czy reżyserowi i jednocześnie scenarzyście filmu, Jeanowi-Louisowi Danielowi, rzeczywiście zależało na zwróceniu uwagi na problem przemocy wobec kobiet?
Tanie epatowanie gwałtem i przemocą?
Niestety, wszystko wskazuje na to, że pretensjonalna, „artystyczna” forma oraz ważka problematyka ma za zadanie jedynie odwrócić uwagę od prawdziwych intencji twórców.
Czy „Shanghai Belle” okaże się tylko kolejną epatującą gwałtem i przemocą tanią produkcją, bezwstydnie eksploatującą chodliwy temat? Być może dowiemy się tego już niedługo.
Zobaczcie na własne oczy
Celebrytka wyznała, że w Cannes zainteresowanie było spore, a film został sprzedany do kilku krajów. Wcześniej czy później będziemy mogli zobaczyć go w kinie lub, co bardziej prawdopodobne,* na DVD.*
Na koniec słówko o reżyserze, który również wzbudza uzasadniony niepokój. Przedostatnim filmem w dorobku Jean-Louisa Daniela jest „Gunblast Vodka”, do którego scenariusz napisał wraz ze wspomnianym Mariuszem Pujszo. To naprawdę nie wróży nic dobrego... (gk/mn)