Majstersztyk Finchera
Od strony technicznej cały film to majstersztyk. Mimo iż opowiadające o procesach sądowych, dzieło Finchera ani na moment nie staje się nudnym prawniczym dramatem. Scenariusz Sorkina mógłby być podręcznikiem dla scenarzystów - autor skryptu do "Ludzi honoru" doskonale buduje napięcie, nawet na moment nie gubi tempa, a tak dobrze napisanych dialogów nie słyszałem od czasów "Bękartów wojny".
Zachwyca też aktorstwo, zwłaszcza rewelacyjna kreacja młodego Jesse'ego Eisenberga, na którego barkach spoczął ciężar całej opowieści. Trudno nie komplementować też niepokojącej, elektronicznej (choć gdy trzeba sięgającej i do muzyki klasycznej) ścieżki dźwiękowej autorstwa Trenta Reznora (Nine Inch Nails).