Spijać słowa z ich ust
„Les Miserables. Nędznicy“ Toma Hoopera to spektakularna filmowa opera. Otwiera ją hipnotyczna sekwencja, w której majestatyczny okręt kładzie się cieniem na życiu galerników. Wrażenie uwalniania przez nich ponadludzkiej siły przywołuje na chwilę emocje podobne do tych, które rodziły się podczas seansu „Fitzcarraldo“ (1982) Wernera Herzoga. Podobnie jak ekstrawagancki niemiecki twórca, Tom Hooper zabiera widzów w metafizyczną, XIX-wieczną podróż po rzeczywistości targanej przez pragnienie, lecz definiowanej przez poczucie obowiązku; po świecie podatnym na rewolucyjne idee, ale przeżartym potrzebą hołdowania tradycjom; po kraju nieszczęśników, którzy oddają swoją wolność omamieni wiarą w miłość. Nagrodzony Oscarem reżyser „Jak zostać królem“ (2010) w „Les Miserables...“ odsłania kulisy spektakularnie intymnego dramatu skazanego za dobroć Jeana Valjeana oraz zniewolonego francuskiego społeczeństwa.
Jean Valjean (Oscarowa rola Hugh Jackmana!) przypomina trochę Tess z opartego na powieści Thomasa Hardy’ego filmu Romana Polańskiego. To niewinny człowiek, który nie popełnił grzechu, ale został obwiniony o czyny, które nigdy nie zostaną mu wybaczone przez innych. Jackman zasługuje na uznanie Amerykańskiej Akademii nie mniej niż kreująca drugoplanową rolę Fantine Anne Hathaway. Jej wykonanie „Dreamed a Dream“ udowadnia jak świetny pomysł miał Hooper stawiając emocje ponad perfekcją wykonania i zdecydował się na śpiewanie oraz nagrywanie wokalu bezpośrednio przed kamerami na planie. Hooper nie boi się potknięć i jąknięć – ma słuszność wierząc, że w nich właśnie kryje się prawda. Film szybko zaczyna hipnotyzować nie mniej niż święcąca ostatnio triumfy na ekranach kin wyreżyserowana przez Joe Wrighta adaptacja „Anny Kareniny“ (2012). Zdaje się, że współcześni twórcy – formalnie coraz bardziej odchodzący od litery powieści – coraz częściej znajdują sposoby, by zbliżyć się do ducha zaklętego w zapisanych przed
laty historiach.
Urzeka też zaprojektowana przez Eve Stewart (pracującą z Hooperem również na planie „Jak zostać królem“) scenografia „Les Miserables...“. Najbardziej w oczy rzuca się tonacja barwna świata przedstawionego. Błękity niepostrzeżenie sinieją, przybrudzone czerwienie są symbolicznie zarezerwowane dla kobiet lekkich obyczajów, a ziemiste brązy świetnie odnajdują się w towarzystwie butelkowych zieleni; ślady zepsucia noszą nawet zęby. Świat tonie dzięki temu w chłodzie, a w oczach bohaterów wyraźnie skrzy się lęk. Były galernik skazany za kradzież bochenka chleba Jean Valjean całe życie boi się wzroku mściwego inspektora policji Javerta (Russell Crowe); delikatna Fantine obawia się utraty córeczki, Cosette, którą oddała na wychowanie dwójce pazernych właścicieli kantyny – Thénardierom (zaskakujący Sacha Baron Cohen i jak zwykle barwna Helena Bohnam Carter). Dołączy do nich później obawiająca się samotności dorastająca Cosette (Amanda Seyfried), lękająca się odrzucenia Éponine (Samantha Berks) i obawiający się
politycznej bezkompromisowości Marius (Eddie Redmayne). Żaden z bohaterów nie tonie w pretensjonalizmie, choć wszyscy pływają w oceanach skrajnych, głębokich uczuć. Hooper to reżyser, który lubi spektakl, ale odrzuca teatralne gesty. Jest raczej twórcą uwielbiającym zaglądać za kulisy władzy i subtelnie drwić z założeń systemu. To partyzant i rewolucjonista, który skupia się na prywatnym życiu polityków i pokazuje, jak wiele siły sprawczej mają w sobie proste emocje.
Społeczno-polityczne przemiany, które na dłuższą chwilę stają się pierwszoplanowym bohaterem filmu legitymizują też sam pomysł na to, by kolejna ekranowa adaptacja powieści Wiktora Hugo (po m.in „Nędznikach“ Claude’a Leloucha z 1995 roku czy Billego Augusta z 1998) była gatunkowym musicalem. Śpiew jest nośnikiem emocji, a taniec (na barykadach) wyrazem spełnionych pragnień. Lud formalnie otrzymuje głos, wyśpiewuje swoje żądania i walczy w entourage ‘u znakomicie skomponowanych utworów. Tom Hooper umacnia wówczas pozycję twórcy, który umie wzruszać widzów pokazując im intymny świat ludzi, którzy boją się rzeczywistości, ale rzucają jej wyzwanie – nawet, jeśli ich ono przerasta.