RecenzjeSprawiedliwość dla wszystkich

Sprawiedliwość dla wszystkich

Logo legendarnego studia RKO przed nowym filmem to dziś stosunkowa rzadkość. Hollywoodzki gigant, który przed laty dał nam m.in. „King Konga” i „Obywatela Kane’a” jest dziś małą, podupadłą firemką (a raczej pozostałością po niej), która w produkcyjne szranki staje raz na kilka lat, zazwyczaj sięgając po własny, licencjonowany materiał. Tak jest i w tym przypadku. „Ponad wszelką wątpliwość” to remake klasycznego thrillera Fritza Langa z 1956.

Wybór to ciekawy, ale i dość niefortunny, bowiem stareńki noir Langa, jak większość jego hollywoodzkich dokonań, pozostaje filmem niespełnionym, ugładzonym pod ówczesne studyjne dyrektywy. Dziś, przeszło pięć dekad później, trudno wydobyć z niego odpowiednią świeżość. To spalony koncept, jeden z tych, które nie mają już szansy poderwać nikogo z fotela. Zwłaszcza, jeśli bierze się zań średniej klasy wyrobnik.

Autor remake’u, popularny zwłaszcza w latach 90. reżyser Peter Hyams („Strażnik czasu”, „Relikt”, „I stanie się koniec”), nie miał na ożywienie oryginału zbyt wielu pomysłów. Zmiany poczynione w stosunku do wersji Langa są u niego czysto kosmetyczne – bohaterowie są młodsi, napięcie bardziej dosłowne, zaś końcowa wolta wyraźniej sygnalizowana (czyt. usprawiedliwiana). I tylko bojaźń pozostała ta sama.

Zarys intrygi jest tymczasem brawurowy i obiecujący. Ot, postanowiwszy zdemaskować fałszującego dowody prokuratora, młody dziennikarz kieruje na siebie podejrzenia w sprawie niedawnej, przypadkowej zbrodni, z którą nie ma nic wspólnego. Mając tylko materiały poszlakowe i przekonanie, że oskarżony jest winny, prokurator zmuszony będzie podrzucić mu obciążające dowody. Czy to zrobi?

Przez większość czasu nie ma to absolutnie żadnego znaczenia. Hyams prowadzi narrację bez zaangażowania, jakby nie wierząc, że ze zmurszałej opowieści da się dziś cokolwiek wycisnąć. W rezultacie jego film jest nie tylko ospały, ale też zwyczajnie niechlujny – źle zmontowany, banalnie wykadrowany i dość nieszczęśliwie obsadzony.

Tylko w tej ostatniej kategorii Hyams popełnia trzy kardynalne błędy: a) główną rolę powierza drewnianemu chłopaczkowi, który powinien co najwyżej reklamować bieliznę, b) nie jest w stanie wykrzesać najmniejszej nawet iskry pomiędzy nim a doskonale nijaką Amber Tamblyn c) pozwala, by jego największa gwiazda – Michael Douglas – szwendała się gdzieś na trzecim planie, do końca już niewidoczna i niewykorzystana.

Końcowy rezultat mimo wszystko zaskakuje. Hyams parokrotnie już przerabiał mniej lub bardziej zapomniane klasyki („Wąska krawędź”, „W samo południe”) na współczesne kino akcji („Niewygodny świadek”, „Odległy ląd”) i zawsze miało to ręce i nogi. Z tym, że było to 15-20 la temu…

O wydaniu dvd

Pięć kanałów, panorama, kilka zwiastunów.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)