Środowiska religijne przeciwne kolejnemu filmowi
Środowiska religijnych konserwatystów w USA rozpoczęły akcje protestu przeciwko pokazywanemu od kilku dni filmowi o Alfredzie Kinsey'u, naukowcu uważanym za "sprawcę" rewolucji seksualnej w latach 60. XX wieku.
Kinsey był autorem słynnego raportu zatytułowanego "The Sexual Behaviour of the Human Male" (Seksualne zachowanie mężczyzny) z 1952 r., w którym ujawnił liczne problemy seksualne Amerykanów, o których poprzednio milczano, lub których istnienie negowano w purytańskiej kulturze obyczajowej w USA.
Raport zapoczątkował dyskusję o seksie i przypisuje mu się rolę katalizatora w liberalnej rewolucji seksualnej. W piątek na ekrany wszedł film o jego autorze pt. Kinsey w reżyserii Billa Condona z Liamem Neesonem w roli tytułowej.
Konserwatyści z takich organizacji jak Culture and Family Institute w Waszyngtonie ogłosili, że rewolucja seksualna sprowadziła na Amerykę takie plagi jak AIDS, wzrost liczby rozwodów, nieślubnych dzieci, pornografię, i pedofilię.
Wezwali oni swych działaczy do rozdawania przed kinami broszur i ulotek podważających wiarygodność Kinsey'a jako naukowca i oskarżających go, że wykorzystywał seksualnie dzieci.
Zdaniem religijnej prawicy, raport Kinsey'a nie ma żadnej naukowej wartości, gdyż rzekomo fałszował on dane statystyczne i opierał swoje badania na wywiadach z przestępcami seksualnymi.
Kinsey był z wykształcenia entomologiem (po Uniwersytecie Harvarda) i część jego rozmówców stanowili więźniowie i prostytutki.
Prowadził jednak liczne wywiady także z przedstawicielami innych, niepatologicznych grup i chociaż istnieją pewne zastrzeżenia co do jego metodologii, na ogół nie kwestionuje się także naukowej wartości jego ustaleń.
W Polsce protesty organizacji religijnych nie są niczym nowym - wystarczy przypomnieć pikiety pod kinami, w których wyświetlano "Księdza", czy ostatni apel polityka LPR skierowany przeciw "Złemu wychowaniu".